Była piękna pogoda, gdy o godz. 12 na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie rozpoczął się pogrzeb Michała Sumińskiego, zapalonego przyrodnika, pisarza, dziennikarza prowadzącego program "Zwierzyniec". Taką pogodę pan Michał lubił, bo wtedy najlepiej obserwuje się zwierzęta...
Nie przybyły tłumy, przyszli ci, dla których był kimś ważnym. Przyszli przede wszystkim fani jego programów, ci, którzy w latach 70., 80. mieli kilka czy kilkanaście lat.
Michał Sumiński był wtedy tak popularny, że gdy pewnego dnia jechał za szybko samochodem i zatrzymał go milicjant, usłyszał: "Panie Sumiński, niech pan na siebie uważa, bo gdyby cokolwiek się panu stało, moja córka zapłakałaby się na śmierć".
W nowej rzeczywistości program zniknął z telewizji, ale przyrodnik nadal jeździł do szkół i snuł swe opowieści. 11 lat temu przestał pracować, mieszkał z żoną na Starym Mieście. Kiedy odwiedziliśmy go rok temu, czuł się dobrze. Niestety, zmarł 24 grudnia ubiegłego roku. Został pochowany w Alei Zasłużonych.