Hutnicy do końca walczyli o swoje miejsca pracy. W piątek pojechali do Warszawy manifestować przed siedzibą firmy Impexmetal. Właśnie częścią tej grupy jest spółka Hutmen, do której należy 62 procent udziałów katowickiego zakładu.
- Rozłożyli hutę na łopatki. Nie wiem, jak można było doprowadzić do takiej katastrofy - mówi rozgoryczony Henryk Adler (55 l.), przewodniczący "Solidarności" w HMN. - Najpierw zaraz po prywatyzacji zwolniono niemal 5 tysięcy osób. Dziś zostało nas jedynie 355 i teraz wszyscy wylecą. Huta żywiła naszych dziadków i ojców przez stulecia, wszystko poszło w ruinę - wzdycha związkowiec.
Hutnicy przywieźli ze sobą trumnę. To miał być symbol świadczący o tym, iż pracownicy HMN winą za uśmiercenie zakładu obwiniają zarząd. Niestety, protest na niewiele się zdał.
- Akcjonariusze podjęli decyzję o likwidacji zakładu i powołaniu likwidatora - mówi Michał Kujawski (33 l.), rzecznik HMN w Szopienicach.
Przedstawiciele zarządu huty mówią, że maleńka iskierka nadziei nadal się tli. Mało kto jednak jeszcze wierzy, iż zakład ponownie stanie na nogi.
- Gdyby pojawił się w najbliższym czasie inwestor, to huta mogłaby jeszcze ocaleć. Pewnie już nie w takim kształcie i nie przy takiej samej wysokości produkcji, ale zawsze to jakaś pociecha - mówi Michał Kujawski.
Kilku inwestorów już oglądało zakład, ale przynajmniej na razie nie ma żadnych konkretów. - Naturalnie zamknięcie huty nie nastąpi z dnia na dzień. Jednak już wkrótce pierwsza grupa pracowników będzie zmuszona pożegnać się z pracą - przyznaje Michał Kujawski. - Myślimy, że wszyscy pracownicy dostaną zwolnienia najdalej do końca roku - rozkłada ręce.
Hutnicy są załamani. - Pomodlimy się, aby łatwiej było przetrwać ten trudny czas. Oby tylko ci, którzy są jedynymi żywicielami rodzin, szybko znaleźli pracę. Prezesi na pewno o chleb martwić się nie muszą - wzdycha Henryk Adler.