Tego dnia budowlaniec z Łęcznej pracował przy izolacji fundamentów budynku przy ul. Akademickiej w Lublinie. Dochodziła godz. 14, mężczyzna znajdował się na dnie wykopu. Nagle podmyta opadami deszczu ziemia osunęła się na niego. - W jednej sekundzie zasypało mnie po szyję, a po chwili byłem pogrzebany żywcem, zacząłem się dusić - wzdryga się pan Stanisław. Gdy on szykował się już na śmierć, koledzy ryli ziemię gołymi rękami, byle prędzej dostać się do niego. - Traciłem już świadomość, kiedy poczułem czyjeś ręce dotykające mojej głowy - wspomina mężczyzna. To był Adam Gliński. - Kiedy udało mi się odgrzebać głowę Staszka, na miejscu byli już strażacy - opowiada. - Nie można było użyć ciężkiego sprzętu, odkopywaliśmy go ręcznie, walcząc z osuwającą się ziemią - dodaje Michał Badach, rzecznik prasowy KM PSP Lublin. Pan Stanisław z uszkodzonym biodrem trafił do szpitala. - Nie wiem, jak dziękować za życie - mówi. - Pamiętam jednego strażaka, który krzyczał do kolegów: "Nie wyjdę stąd, dopóki go nie odkopię...".
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail