Pogrzeb zamordowanych Marii Sz. (65 l.), jej syna Grzegorza (39 l.) i córki Renaty P. (43 l.) odbył się wczoraj na cmentarzu w Kruszynie pod Włocławkiem. Wszystkich zastrzelił Bogumił P. (62 l.), mąż Renaty. Potem popełnił samobójstwo.
W ostatnim pożegnaniu ofiar tłumnie uczestniczyli mieszkańcy okolicy. - Tej tragedii można było uniknąć - mówili niemal wszyscy...
Okazało sie, że policjanci z Włocławka doskonale wiedzieli o tym, że Bogumił P. znęca się nad żoną i dziećmi. I grozi im śmiercią. Nie interweniowali jednak. Mimo próśb przerażonej żony, nie zabrali mu nawet broni...
Zobacz: Skandal na pogrzebie Romaszewskiego. Wicemarszałek Senatu żąda wyjaśnień od policji
- A teraz dzieci zostały same. Serce się kraje, gdy się na nie patrzy - mówili nam mieszkańcy Kruszyna i Włocławka.
Jak się dowiedzieliśmy, włocławska policja prowadzi wewnętrzne dochodzenie w tej sprawie. - Dzieciom nikt już nie zwróci matki - mówią znajomi rodziny P. - Mają już tylko siebie...
Po pogrzebie w Kruszynie czwórka rodzeństwa z Włocławka wróciła do Pogotowia Opiekuńczego.