Pojechała stopem po śmierć

2009-05-15 4:00

Kiedy Mieczysława Krzciuk (†58 l.) łapała okazję, nie zdawała sobie sprawy, że Marcin J. (32 l.), kierowca auta, który się uprzejmie zatrzymał, jest kompletnie pijany. Nieświadoma niebezpieczeństwa kobieta chciała pojechać do sąsiedniej miejscowości po zakupy.

Nie dojechała, bo pijak prowadzący samochód roztrzaskał się o drzewo. Auto w ułamku sekundy stanęło w płomieniach, a pani Mieczysława spłonęła żywcem, bo kierowca uciekł jak tchórz i nie pomógł jej.

Pani Mieczysława była gospodynią na plebanii w miejscowości Lubień koło Piotrkowa Trybunalskiego. W słoneczne popołudnie postanowiła wybrać się po zakupy. Wyszła na drogę i czekała na okazję. Po kilku minutach obok niej zatrzymał się peugeot z Marcinem J., lekarzem z Piotrkowa za kierownicą. Choć nie było tego po nim widać, był pijany. Mężczyzna zaprosił panią Mieczysławę do środka i pędził jak szalony, przekraczając dozwoloną prędkość. Idiota myślał, że po wódce może bezkarnie łamać wszelkie przepisy. Nie ujechał kilku kilometrów, gdy jego auto wypadło z drogi i uderzyło w przydrożne drzewo. Samochód błyskawicznie stanął w płomieniach. Kierowca zdążył odpiąć pas i uciec z płonącego auta. Pani Mieczysława spłonęła żywcem, w potwornych męczarniach. Kiedy na miejsce dotarli strażacy, mogli już tylko dogasić wrak i wydobyć zwęglone ciało kobiety.

Pijany kierowca trafił do piotrkowskiego szpitala. Tam pobrano mu krew do badań i okazało się, że miał promil alkoholu w organizmie. Za jazdę po pijanemu i spowodowanie śmiertelnego wypadku grozi mu 12 lat więzienia. To śmiesznie mało za zabranie niewinnego ludzkiego życia.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki