"Super Express": - Dlaczego Barack Obama wygrał wybory?
Christoph von Marschall: - Złożyło się na to kilka kwestii. Amerykanie są zdecydowanie rozczarowani polityką Busha, twierdząc wręcz, że przez osiem lat jego prezydentury USA stały w miejscu i obwiniając jego administrację o kryzys ekonomiczny. W związku z tym panuje ogromna społeczna potrzeba zmian. Decydującą rolę dla zwycięstwa Obamy odegrała też jego osobowość i charyzma. Dał ludziom nadzieję, obiecał, że zakończy wreszcie panującą w USA wojnę polityczną między prawicą a lewicą. Obama jest typowym spełnieniem przysłowiowego american dream. Jego ojciec był bardzo biednym kenijskim studentem, który dzięki stypendiom zdołał uzyskać wykształcenie. Jego matka pochodzi z białej, ale też biednej rodziny. I mimo że nie miał on bogatych rodziców, skończył Harvard, został wybrany do Senatu, a teraz do Białego Domu. Pokazał, że w USA, gdy ciężko pracujesz, wszystko jest możliwe.
- A minusy Obamy?
- Nie udało mu się przekonać do siebie wszystkich Amerykanów. Nie tylko ze względu na swój kolor skóry, ale dlatego, że wielu z nich wciąż nie jest pewna, czy jest to człowiek, z którym mogą się identyfikować. Głównie chodzi tu o białych robotników, m.in. z Pensylwanii, Ohio, Indiany, ze Stanów bardzo uprzemysłowionych, gdzie w związku z kryzysem ludzie obawiają się o miejsca pracy. Ci ludzie nie do końca wierzą, że Obama reprezentuje i walczy o ich interesy. Oczywiście nie jest to do końca prawda, gdyż kandydat demokratów przez trzy lata pracował z najuboższymi mieszkańcami Chicago.
- Jego kontrkandydat wytykał mu wielokrotnie małe doświadczenie polityczne...
- Owszem, Obamie brak takiego doświadczenia. Nie był nigdy burmistrzem czy gubernatorem jakiegoś stanu. W polityce ogólnopaństwowej funkcjonuje zaledwie od trzech i pół roku, wcześniej przez osiem działał w polityce regionalnej. Jednak biorąc pod uwagę jego biografię, ma zdecydowanie więcej doświadczenia życiowego niż większość polityków amerykańskich. Przez trzy lata mieszkał w Indonezji i wie, że poza Stanami istnieje inny świat kierujący się innymi wartościami, mający zgoła odmienną kulturę. Na pewno bardzo mu się to przyda w polityce zagranicznej. Poza tym mimo iż sam jest chrześcijaninem, jego rodzina ze strony ojca pochodzi z muzułmańskiej części Kenii. To otwiera mu oczy na islam. On zna ten świat i mentalność tych ludzi.
- Czym polityka Obamy będzie różniła się od polityki Busha?
- Po wielkiej euforii powyborczej wkrótce w USA będziemy mogli zauważyć rozczarowanie, bo Amerykanie oczekują od Obamy tak wiele, że w ciągu jednej kadencji nie jest w stanie temu sprostać. Poza tym demokracja amerykańska nie jest dziełem pojedynczego człowieka, ale także np. Kongresu. Obamie nie będzie łatwo uzyskać poparcie dla swoich projektów, np. powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego.
- Jaką rolę w polityce Obamy odegra Polska?
- Nie sądzę, żeby Europa, a szczególnie Polska odegrały ważną rolę w pierwszych dwóch latach jego urzędowania. Nie należy się też spodziewać, że ma on sprecyzowane zdanie w kwestii tarczy antyrakietowej czy zniesienia obowiązku wizowego dla Polaków.
- A jaką strategię przyjmie wobec Rosji: będzie z nią negocjował czy raczej prowadził politykę twardej ręki?
- Dla niego te dwa modele postępowania nie wykluczają się. Gdy mówi o Rosji czy Iranie, zawsze twierdzi: musimy rozmawiać, ale jednocześnie twardo bronić swoich argumentów. Często porównywany jest do Johna F. Kennedy'ego, który np. kryzys kubański rozwiązał dzięki twardo prowadzonej dyplomacji.
- Prezydent Obama zmieni obraz Ameryki?
- Na pewno zmieni na lepsze postrzeganie Ameryki przez obserwatorów zagranicznych, z których większość chciała, by skończyły się już rządy Busha i republikanów.
Christoph von Marschall
Dziennikarz, historyk, korespondent niemieckiego dziennika "Tagesspiegel" w USA, towarzyszył kandydatowi demokratów w kampanii wyborczej, autor książki "Barack Obama. Czarnoskóry Kennedy".