Była godz. 8 rano. W przedszkolu przy ul. Potulnej w Łodzi o tej porze zawsze jest największy ruch. Rodzice tłumnie przyprowadzają swoje pociechy. Kwadrans wcześniej policja otrzymała zgłoszenie, że w pobliżu przedszkola biega agresywny pies i atakuje przechodniów. Na miejsce wysłano radiowóz z trzema funkcjonariuszami. Nim przyjechali, amstaff zaatakował owczarka niemieckiego, ugryzł w rękę jego właścicielkę. Potem, z pianą na pysku, ruszył w stronę przedszkola.
Przeczytaj koniecznie: Lemany: Pies chciał ODGRYŹĆ GŁOWĘ Martynce!
Powalił psa na ziemię
Z budynku wychodził wtedy Tomasz Bugajny, który chwilę wcześniej przyprowadził swoje dziecko. Zdał sobie sprawę, że za chwilę może dojść do krwawej jatki. Postanowił działać.
- Uderzyłem go w krtań. To go oszołomiło. Nie mógł złapać oddechu. Udało mi się powalić go na ziemię - opowiada.
Pan Tomasz usiadł okrakiem na psie. Z całych sił trzymał go, by się nie wyrwał. Po jakimś czasie przyjechali policjanci. Zobaczyli mężczyznę szamoczącego się z amstaffem. Ruszyli mu na pomoc. Jeden z funkcjonariuszy wyciągnął pistolet. Przystawił psu do głowy.
Bestia ciągle walczyła
Na miejsce wezwano straż miejską, która ma specjalny sprzęt do wyłapywania agresywnych zwierząt. Minuty jednak mijały, a strażnicy nie nadjeżdżali. Tymczasem pies cały czas próbował się oswobodzić. Mężczyzna powoli zaczął tracić siły. Policjanci skontaktowali się więc z dyżurnym komendy, który wydał zgodę, by dziką bestię zastrzelić.
Patrz też: Przeżył, bo pies odgryzł mu palec (FOTKI)
Na szczęście strażnicy miejscy w końcu dotarli. Założyli psu na szyję specjalną pętlę na wysięgniku, i harczącą bestię zaprowadzili do samochodu z klatką. Obolały pan Tomasz po prawie godzinnej walce mógł wreszcie odetchnąć.
Teraz policjanci szukają właściciela psa. Za swoją nieostrożność i bezmyślność może on zostać ukarany grzywną do 250 zł.