Bo nie dość, że spóźniają się przez niego samoloty, to stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa współpasażerów.
- Temu panu powinno się zakazać lotów! Strach z kimś takim wsiąść do samolotu - grzmiał wczoraj w rozmowie z "Super Expressem" Paweł Truba (39 l.), którego spotkaliśmy na warszawskim Okęciu. - Nie wiadomo, co takiemu gościowi może przyjść do głowy - przekonywał.
Wtórują mu inni podróżni. - To niedopuszczalne, żeby polityk, osoba z pierwszych stron gazet, zachowywał się w taki sposób! Polska polityka sięga dna! - żaliła się nam pani Iza (35 l.).
Po wielkiej drace na lotnisku w Monachium, niemieckie media piszą o agresywnym polskim polityku i przytaczają jego złe opinie o Niemcach. A przypomnijmy, że w ostatni wtorek Jan Rokita wpadł w szał na pokładzie samolotu Lufthansy. Z powodu płaszcza swojej żony Nelli (52 l.), który stewardesa chciała przełożyć z klasy biznes do szafki klasy ekonomicznej, którą Rokitowie podróżowali. Były poseł PO tak się z tego powodu wściekł, że w finale awantury aż kilku funkcjonariuszy policji musiało go obezwładniać, by wyprowadzić z samolotu w kajdankach. - Ratujcie mnie! Niemcy mnie biją! - krzyczał Rokita. Nikt ze współpasażerów nie ruszył mu jednak z odsieczą. Co więcej, według świadka Engiza Pekera (46 l.), po wyprowadzeniu Rokity w samolocie rozległy się oklaski.
Okazuje się też, że to nie pierwszy taki wybryk publicysty. Od lat bano się go na lotniskach. - Z własnego doświadczenia wiem, że za każdym razem, kiedy na lotnisku w Szczecinie pojawiał sie Rokita, służby graniczne wpadały w popłoch. Bo poseł jest trudnym człowiekiem i wyjątkowo nie lubi poddawać się rygorom bezpieczeństwa wymaganym na lotniskach - zdradził wczoraj Joachim Brudziński (41 l.), poseł PiS.