Super Express": - Jak pan ocenia wczorajszą Radę Gabinetową?
Wawrzyniec Konarski: - Rada Gabinetowa jest oczywiście instytucją o charakterze ustrojowym, ale o bardzo małym znaczeniu. Powiedziałbym, że na tle różnych innych organów państwa, których pozycja wynika z przepisów prawa konstytucyjnego - ma ona rangę co najwyżej konsultacyjną. Może stanowić forum do wymiany poglądów, nie mając w zasadzie żadnych możliwości sprawczych. Tak też było tym razem.
- Czyli prezydent i rząd po prostu porozmawiali sobie i tyle?
- Ważna była sama możliwość spotkania się najważniejszych osób w państwie, tym bardziej że istniała znaczna rozbieżność poglądów między dwoma centrami decyzyjnymi. W związku z tym każda forma dyskusji na forum publicznym daje nam przynajmniej szansę zapoznania się z tymi różnymi poglądami. Rada Gabinetowa stała się automatycznie miejscem wymiany poglądów między skłóconymi ze sobą politykami.
- Czy wczorajszą Radę Gabinetową można porównać z poprzednią, kiedy doszło do zgrzytów miedzy prezydentem a minister zdrowia Ewą Kopacz?
- Tym razem szczęśliwie do tego nie doszło. Gdyby tak się stało, byłby to oczywiście zły sygnał - sygnał pokazujący zarówno społeczeństwu, jak i zewnętrznym obserwatorom naszych realiów politycznych, że Polska nawet w tak trudnej sytuacji jak kryzys finansów europejskich czy dyskusja wokół euro nie jest w stanie zacząć działać zgodnie. Oznaczałoby to, że przedstawiciele polskiej klasy politycznej nie potrafią odsunąć na plan dalszy animozji - kwestii, które dzielą, i niechęci ku temu, żeby unikać wszystkiego, co łączy. Każdy taki przypadek - każda forma zwycięstwa emocji nad dialogiem - wpływa fatalnie na wizerunek Polski zarówno na arenie wewnętrznej, jak i międzynarodowej.
- A więc spotkanie to może sprawić, że oba ośrodki władzy zaczną wreszcie działać solidarnie...
- Nie wiem, czy tak się stanie, ale jako obywatel Polski życzyłbym sobie, aby dzisiaj - w sytuacji narastającego kryzysu finansowego, który niestety w jakimś stopniu nas dotknie - politycy szukali porozumienia ponad podziałami. Często te podziały wynikają z braku wiedzy, co niestety dostrzegam i u prezydenta, i u premiera. Konflikt, który jest nam wtłaczany do głów, nie ma w istocie charakteru prawnego - ponieważ prawo konstytucyjne w Polsce wyraźnie wskazuje, że w takich kwestiach jak polityka zagraniczna ważniejszym organem jest premier z rządem, a nie prezydent - ale jest to spór emocjonalny. Nie powinien mieć on miejsca, gdyż chodzi tu nie o partykularne interesy dwóch najważniejszych osób w państwie, ale o interes całego państwa i mieszkającego w nim społeczeństwa. Polacy mają absolutne prawo domagać się od tych dwóch osób znalezienia pewnego modus vivendi. W dzisiejszej kryzysowej sytuacji niezbędne jest mówienie jednym głosem na arenie międzynarodowej w taki sposób, by Polska miała pozytywny wizerunek zamiast negatywnego. Jestem niestety pesymistą. Skala narzucania swoich rozwiązań drugiej stronie, w czym zdecydowanie dominuje rząd, jest tak daleko posunięta, że nie rokuje to większych nadziei na przyszłość.
Wawrzyniec Konarski
Profesor politologii, wykładowca SWPS i UW. Ma 50 lat