Dlaczego organizatorom katyńskich obchodów tak bardzo zależało na lądowaniu właśnie w Smoleńsku, na kiepsko wyposażonym lotnisku wojskowym, który zamiast nowoczesnego systemu naprowadzania miał tylko radiolatarnie?
Jak informuje „Gazeta Wyborcza” prowadzący rozmowy Andrzej Kremer, wiceminister spraw zagranicznych oraz Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, którzy zginęli w katastrofie zarzucali gospodarzom, że chcą tylko utrudnić Polakom dostęp do Katynia. Uparli się żeby Rosjanie zgodzili się na lądowanie w Smoleńsku.
Z tak zdecydowanym stanowiskiem polskiej strony nie było co dyskutować. Nasi wschodni sąsiedzi zaproponowali w prawdzie międzynarodowy port lotniczy w Briańsku, ale lądowanie na oddalonym od Katynia o 250 km lotnisku nie wchodziło w grę. Polska delegacja musiała bowiem zdążyć na czas na uroczystości rocznicowe.
Według rosyjskiego pilota, który bierze udział w wyjaśnianiu przyczyn lotniczych tragedii Briańsk nie może się równać ze Smoleńskiem. Ma nowoczesny system naprowadzający na pas startowy. Piloci Tu-154 wcześniej lądowali tylko na takich lotniskach.
Patrz też: Rząd oszukał rodziny ofiar katastrofy
Najnowsze ustalenia gazety potwierdza urzędnik, który brał udział w polsko- rosyjskich rozmowach. Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski powiedział gazecie, że w rozmowie z ministrem Kremerem na temat lotu do Smoleńska, nigdy nie pojawił się temat zmiany lotniska.