- Kiedy w hotelu rozmawialiśmy z Polakami, nagle otoczyli nas ochroniarze. Twierdzili, że tu nie można filmować. Potem przyjechali policjanci. Wypytywali się, co kręciliśmy i co my tu w ogóle robimy. Za wszelką cenę chcieli nam zabrać taśmy, ale udało nam się jedną z nich schować w skarpecie - relacjonuje Robert El Gendy. Reporterów uwolniono, ale pod groźbą aresztu dostali zakaz filmowania. Gdy wrócili do swojego pokoju, okazało się, że został splądrowany. Ekipa TVP.Info nie ma wątpliwości, że ktoś szukał taśm z materiałami.
Sytuacja może się w każdej chwili pogorszyć. W kurortach porządku pilnuje wojsko, a mimo to zdarzają się napady na sklepy i uliczne protesty. Dlatego USA, Japonia, Kanada, Chiny oraz Turcja już ewakuują swoich obywateli. Polskie MSZ stanowczo odradza podróży do Egiptu, ale te ostrzeżenia nie wszyscy biorą sobie do serca. Wczoraj rano grupa rodaków, na własną odpowiedzialność, wyleciała do egipskiego Mars Alam. Dzisiaj polecą kolejni.
Tymczasem demonstranci, żądający ustąpienia prezydenta Hosni Mubaraka (83 l.), opanowują kolejne miasta i zapowiadają na dziś wielomilionowe protesty w stolicy kraju, Kairze.
Ministerstwo swoje, biura podróży swoje
- Dziś loty do Egiptu będą realizowane zgodnie z planem. Na bieżąco monitorujemy wydarzenia w Egipcie. Dokładamy wszelkich starań, by zapewnić klientom bezpieczny wypoczynek. Oczywiście, jeśli zdecydują się na powrót do kraju, firma jest na to przygotowana - mówi Monica Ponce z biura podróży Wezyr Holidays.