Szczypińska, Dera i Szejnfeld wylecieli do Wietnamu 8 grudnia, godzinę przed północą. Ich powrót zaplanowano na najbliższą środę. Kiedy zapytaliśmy o cel podróży, biuro prasowe Sejmu przez dwa dni nie potrafiło nam udzielić odpowiedzi. Tak samo, jak dyrektor biura poselskiego Adama Szejnfelda. - Trudno mi powiedzieć, jaki jest cel wyprawy posła. Nie znam szczegółów. Będą znane po powrocie - powiedział nam Antoni Kolasa.
Przeczytaj koniecznie: Jolanta Szczypińska: Dubieniecki, za co ty mnie tak nienawidzisz?
Więcej
https://www.se.pl/wydarzenia/kraj/jolanta-szczypinska-dubieniecki-za-co-ty-mnie-tak-_154743.html
Bardziej rozmowni byli inni posłowie z polsko-wietnamskiej grupy parlamentarnej, na czele której stoi Szczypińska. - Posłanka Szczypińska traktuje te wyjazdy jak wycieczkę i zabiera ze sobą osoby, które lubi - mówi nam jeden z posłów z komisji.
Zaskoczony jest również poseł PiS, członek komisji i kolega Szczypińskiej Andrzej Jaworski (40 l.). - O wyjeździe dowiedziałem się już, jak posłowie polecieli do Wietnamu - mówi nam.
Skąd taka tajemnica? Posłowie z polsko-wietnamskiej grupy przypominają poprzednią wizytę Szczypińskiej w Wietnamie, w 2007 r. i aferę z podrabianą torebką. Kiedy pokazała się w Sejmie, z torebką z charakterystycznym logo Coco Chanel, zarzucono jej, że torba jest podrabiana. Okazało się to prawdą.
Patrz też: Posłankę Szczypińską z PiS zasmuca impreza DZIEŃ SPIECZONEGO BLIŹNIAKA
- Torebkę kupiłam na bazarze podczas wizyty poselskiej w Wietnamie. W przeliczeniu kosztowała mnie 50 zł - wyznała. Wczoraj nie udało nam się z porozmawiać z Jolantą Szczypińską. Czyżby tym razem chciała zrobić zakupy bez rozgłosu?