Spektakularnych zatrzymań dokonali policjanci z Wołomina, antyterroryści z Komendy Stołecznej Policji, Centralne Biuro Śledcze Policji oraz Biuro Operacji Antyterrorystycznych Komendy Głównej Policji. Wszyscy uzbrojeni po zęby, zdeterminowani, by dorwać bezczelnych dilerów.
- W akcji brało udział 400 funkcjonariuszy, którzy jednocześnie przeszukali 64 miejsca - informuje podkom. Sylwester Marczak, rzecznik stołecznej policji. Wchodzili drzwiami i oknami do mieszkań oraz pomieszczeń, w których bandyci mogli trzymać narkotyki i łupy. To był strzał w dziesiątkę.
- Zatrzymaliśmy 39 osób, znaleźliśmy broń długą i krótką, amunicję, około 100 tys. zł w gotówce, wartościowe zegarki, biżuterię oraz monety kolekcjonerskie. W lokalach zajmowanych przez podejrzanych były także heroina, kokaina, mefedron i półprodukty służące do produkcji amfetaminy - mówi podkom. Marczak.
W przesłuchanie dilerów zaangażowany był cały wydział śledczy z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. - Przedstawiono im kilkadziesiąt zarzutów, m.in. z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, a także dotyczących nielegalnego posiadania broni i amunicji - mówił prok. Łukasz Łapczyński. 35 z nich zostało tymczasowo aresztowanych. Grupa słynęła z obrotności (wprowadzili na rynek ok. 300 kg narkotyków) oraz brutalności.
- Osoby te mogły brać udział także w wymuszeniach, rozbojach i pobiciach ze skutkiem śmiertelnym - zdradza podkom. Marczak. Większość zatrzymanych była już wcześniej karana, grozi im nawet do 15 lat odsiadki.
Nieoficjalnie mówi się, że do gigantycznego sukcesu KSP przyczynił się pewien warszawski przestępca, który w nadziei na łagodny wyrok w innej sprawie karnej poszedł na współpracę z organami ścigania.
Zobacz: Kraków: policja zatrzymała zwyrola. 46-latek znęcał się nad kobietami