Tomasz N. został skazany za wyłudzenie domu o wartości 1,3 mln zł od jego właścicielki. Mężczyzna w niezwykle cyniczny sposób wykorzystał chorobę kobiety, która przepisując na niego dom, nie była świadoma tego co robi.
Tomaszowi N. w podobny sposób udało się wyłudzić również inne nieruchomości. Wykorzystując niezdolność do podejmowania świadomych decyzji przejął i sprzedał kilka mieszkań i jeszcze jeden dom.
W połowie października ubiegłego roku policja wysłała za nim list gończy. Prokuratura i sąd zgodziły się na publikację jego danych i wizerunku, ale ich decyzja wciąż się nie uprawomocniła.
Z ustaleń Gazety Wyborczej wynika, że po wystawieniu listu gończego mężczyzna nie tylko przebywał pod swoim starym adresem zamieszkania, ale nawet odbierał tam adresowaną na niego korespondencję.
Zobacz też: Oszukiwał "na generała"! Internetowy oszust wyłudził od ofiary 200 tysięcy złotych!
- Widziałem go tutaj przez wiele miesięcy, regularnie kogoś odwiedzał - twierdzi mieszkaniec Borka, któremu pod koniec 2013 r. dziennikarze „GW” pokazali zdjęcia skazanego.
Mimo, iż świadkowie twierdzą, że widywali Tomasza N. w okolicach domu w którym oficjalnie mieszkał, prokuratura i policja twierdzą, że „policja wielokrotnie to sprawdzała”.
Opieszałość i brak profesjonalizmu organów ścigania, szczególnie ostro skomentowała Teresa Krudysz-Szczęsna, która walczy o odzyskanie domu.
- Adres na Gajowej podawałam funkcjonariuszom na długo przed wystawieniem listu gończego. Dziś nie mogę o tym myśleć inaczej, jak tylko, że nie zależy im na jego zatrzymaniu. Obie instytucje tylko markują poszukiwania, a tak naprawdę nie robią nic, by znaleźć poszukiwanego - przytacza jej słowa portal gazeta.pl.