Elżbieta Gielo, bo o niej mowa, zeznawała w środę przed komisją śledczą badającą okoliczności tragicznej śmierci Krzysztofa Olewnika.
- Można było lepiej zabezpieczyć ślady, zrobić lepsze oględziny miejsca zdarzenia. Nie wykorzystano bilingów - twierdziła prokurator. Zastrzegła jednak, że trzeba pamiętać o ówczesnych realiach i mniejszych możliwościach technicznych analiz.
Jej zdaniem, brakowało współpracy prokuratury z policją, a kluczem do sukcesu byłoby zderzenie materiałów operacyjnych policji, anonimów i akt głównych sprawy.
- Oceniając działania prokuratury nie można pominąć faktu, że policja miała większą wiedzę niż prokuratura - stwierdziła. - W takich sprawach jak porwanie ważne są czynności operacyjne, ważne jest zaufanie między policją i prokuraturą - dodała zaznaczając, że w tym przypadku takiej współpracy nie było.
Chodzi o jej pismo z grudnia 2002 r., które wysłała do Komendy Głównej Policji. Sugerowała w nim, że to śledczy, a nie policja powinni dalej prowadzić cale postępowanie. Dostała jednak decyzję odmowną.
Komisja planuje przesłuchanie jeszcze kilkunastu prokuratorów i policjantów prowadzących i nadzorujących śledztwo dotyczące porwania i zabójstwa Olewnika. Na razie wiele wskazuje, że do największych zaniedbań doszło na początku całej sprawy.
Policja ukrywała dowody przed prokuraturą?
2009-05-27
15:40
- Były błędy w postępowaniu ws. Olewnika - przyznaje prokurator, która przez krótki czas prowadziła śledztwo dotyczące porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika. Na czym one polegały? Prokuratorzy działali no oślep, bo policja nie chciał podzielić się nimi dowodami.