Policjanci szukali skradzionej łyżki, odkryli morderstwo. Makabra koło Olsztynka

2018-06-29 5:41

O tej zbrodni nikt nie wiedział. Przez 27 lat bliscy Stanisława G. (+53 l.) byli przekonani, że z nimi zerwał i gdzieś wyjechał. Teraz się okazało, że został zamordowany. Policja odkryła to przypadkiem. Szukała skradzionej z budowy łyżki od koparki, a znalazła zabójców.

Zaczęło się od ognia. 2 kwietnia o godz. 3 w nocy wybuchł pożar w domu przy ul. Jagodowej w Gryźlinach (woj. warmińsko-mazurskie). Strażacy zrobili swoje, więc do akcji przystąpili policjanci z Olsztynka. A gdy na posesji znaleźli skradzioną z pobliskiej budowy łyżkę od koparki, zapragnęli przesłuchać właściciela działki Tomasza T. (53 l.)

- Czy pan wie, po co pana wezwaliśmy? - spytał na dzień dobry śledczy, gdy Tomasz T. zjawił się na komisariacie. - Domyślam się – odparł niepewnie mężczyzna, a po chwili namysłu dodał. - Chyba chodzi o to morderstwo...

Śledczego zamurowało, ale zachował zimną krew i zdanie po zdaniu wyciągnął z Tomasza T. historię wstrząsającej zbrodni, do której doszło 27 lat temu.

Wówczas przy ul. Jagodowej w Gryźlinach Tomasz T. mieszkał razem ze swoją matką Genowefą (82 l.) i Stanisławem G., który wynajmował u nich pokój. Co prawda miał własną rodzinę, ale skłócił się z żoną i wybrał życie samotnika.

- Wiedzieliśmy, że tam mieszka. Szukaliśmy go pod tym adresem, gdy przestał się odzywać, ale powiedziano nam, że wyjechał. To było prawdopodobne, bo był drwalem i jeździł od wycinki do wycinki – mówi dziś jego córka Barbara Kaszlewicz.

Tymczasem Stanisław G. już nie żył. Według śledczych prawdopodobnie pokłócił się z Tomaszem T. i jego matką, więc przyłożyli mu w głowę jakimś ostrym narzędziem, a ciało zakopali w lesie 2 km od domu. To miejsce Tomasz T. wskazał teraz śledczym, a oni odkopali szkielet mężczyzny z wyraźnym urazem twarzoczaszki. Czy to faktycznie zaginiony drwal? - Tego będziemy pewni dopiero po badaniach identyfikacyjnych – mówi ostrożnie Daniel Brodowski z Prokuratury Rejonowej Olsztyn-Południe. - Musimy też ustalić ponad wszelką wątpliwość, kiedy ten człowiek zginął i w jaki sposób. Dopiero potem będziemy mogli skonkretyzować zarzuty. Na razie Tomasz T. i jego matka usłyszeli zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci – dodaje prokurator Brodowski.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że matka i syn wzajemnie się oskarżają. On zwala winę na nią, ona na niego.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki