Mundurowi co prawda przyjechali na miejsce dramatu i zbadali Krzysztofa N. (31 l.) alkomatem, ale nawet fakt, że mężczyzna był kompletnie pijany, nie zrobił na nich wrażenia. Jak również to, że był notowany za znęcanie się nad rodziną. Policjanci pouczyli pijaka i uspokojeni jego zapewnieniami, że nie podniesie ręki na żonę - wyszli z domu grozy. Cztery godziny później pani Magdalena już nie żyła... Zginęła od ciosu nożem prosto w serce.
Magdalena i Krzysztof N. nie byli dobrym małżeństwem. Mężczyzna był agresywny, nie lubił się przepracowywać, a po alkoholu wstępował w niego diabeł. Kobieta przez 7 lat znosiła upokorzenia, ciągłe awantury i zadawane przez zwyrodniałego męża ciosy. Robiła wszystko, by ich synek Damian (7 l.) miał w miarę spokojne dzieciństwo...
W końcu jednak zdesperowana ofiara małżonka postanowiła o wszystkim powiedzieć policji. Kobieta składała obciążające męża zeznania, robiła lekarskie obdukcje i przerażona czekała aż jej kat odpowie za znęcanie się nad bliskimi przed sądem. Na razie policja założyła Krzysztofowi N. tzw. niebieską kartę, czyli swego rodzaju kartotekę dokumentującą kolejne występki psychopatycznego oprawcy. I tyle.
A to było za mało dla zatrwożonej sytuacją pani Magdaleny. Kobieta doszła do wniosku, że nie będzie z założonymi rękami czekała, aż dojdzie do tragedii i postanowiła odejść od męża. Ale wtedy Krzysztof N. zaczął wrzeszczeć, ubliżać jej, grozić. Magdalena N. chwyciła za słuchawkę i około godziny 22 zadzwoniła po policję. Na interwencję przyjechali policjanci z Opalenicy, którzy kazali Krzysztofowi dmuchnąć w alkomat. Mężczyzna miał prawie dwa promile alkoholu w wydychanym powietrzu. Policjanci nie zatrzymali go jednak, tylko pouczyli i odjechali. Cztery godziny później wydarzył się dramat. Krzysztof wbił kuchenny nóż w serce swojej żony, a sam uciekł w pole. Śmiertelny cios zadany z ogromną precyzją przerwał strudzone życie kobiety... Policja Krzysztofa N. złapała po blisko 12-godzinnej obławie.Czy policjanci popełnili błąd, nie zabierając z domu pijanego mężczyzny, który był znany z agresji wobec najbliższych? Wielkopolska policja prowadzi już wewnętrzne śledztwo w tej sprawie. Urszula Nowakowska z Centrum Praw Kobiet wątpliwości nie ma, że funkcjonariusze popełnili błąd. - Policja powinna ponieść odpowiedzialność za to, co się stało. Źle oceniła zagrożenie i stąd tragiczny finał - mówi. Policjanci mogli przecież zatrzymać mężczyznę i skierować wniosek do sądu o areszt. - Niestety, w Polsce brakuje jasnych, szczegółowych procedur, które mówiłyby, jak policja musi zareagować w takich przypadkach - mówi Nowakowska.