Na poszukiwania do miejscowości Frednowe koło Iławy Sławińskiego ściągnięto aż z Nowego Miasta Lubawskiego. Jest technikiem policyjnym, czyli specjalistą od zabezpieczania śladów na miejscu przestępstwa. A przełożeni uznali, że noworodek porzucony przez matkę dwie doby wcześniej po prostu nie ma prawa już żyć. - Wszyscy byliśmy pewni, że idziemy szukać szczątków dziecka. Nikomu do głowy nie przyszło, że niemowlę mogło przeżyć tyle godzin w takim upale - relacjonuje policjant. Dowódca poszukiwań przydzielił mu do pary kolegę z wydziału kryminalnego z Iławy. Razem przeszukali bagno, chaszcze i pole wokół fermy drobiu, na której pracowała Jolanta C. (30 l.), matka dziecka. Wiedzieli, że kobieta urodziła w pracy, więc zwłoki musiały być gdzieś tu. Tylko gdzie?! W przylegającym do ogrodzenia lesie znaleźli jedynie tropy dzikich zwierząt. - Wyszliśmy z lasu, coś mnie tknęło, że tu je znajdziemy. I faktycznie, w krzakach koło płotu dostrzegłem zakrwawione nagie ciałko. Żywe!!! - Sławińskiemu głos drży ze wzruszenia.
Zobacz: Miał ponad 6 promili w organizmie! Cudem przeżył!
Teraz liczyła się każda sekunda. - To była dziewczynka - mówi Sławiński. - Wziąłem ją na ręce, głaskałem po brzuszku, prosiłem: "Tylko nie umieraj, nie rób mi tego...". Kolega zawinął maleństwo w swoją koszulę i pognaliśmy do drogi, żeby przekazać je ratownikom. Udało się. Dziewczynka dochodzi do zdrowia w szpitalu w Elblągu. A jej matka odpowie przed sądem za usiłowanie zabójstwa.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail