Mł. asp. Justyna (+32 l.) i jej mąż mł. asp. Jan Skrętkowicz (+35 l.) jechali z synkiem i psem do rodziny. Srebrną dacię logan prowadziła kobieta. Na drodze w stronę Warki panowały trudne warunki. Padał śnieg, było bardzo ślisko i widoczność była ograniczona. Policjantka jechała ostrożnie. Na prostej drodze chciała wyprzedzić jadącą przed nią ciężarówkę.
Przeczytaj koniecznie: Karambol na trasie S1 z Bielska-Białej do Cieszyna. 70 aut zderzyło się w gęstej mgle
Dodała gazu, ale zbyt późno zauważyła jadącego z naprzeciwka stara. Jego kierowca próbował zjechać z drogi, by uniknąć wypadku, ale kierująca hamując wpadła w poślizg i samochody zderzyły się z impetem. Samochód osobowy został doszczętnie zmiażdżony. Justyna Skrętkowicz zginęła na miejscu. Jej męża próbowali ratować medycy i strażacy, ale mężczyzna zmarł w wyniku odniesionych ran. Natomiast rannego Wiktorka przetransportowano helikopterem do szpitala w Warszawie. Rodzice zadbali o to, by ich synek podróżował bezpiecznie w foteliku na tylnym siedzeniu. Prawdopodobnie właśnie to go uchroniło przed śmiercią w wypadku.
Chłopczyk nie wie, że stracił rodziców. Jest jednak otoczony troskliwą opieką dziadków, którzy bezustannie przy nim czuwają w szpitalu. 2-latkowi nic już nie zagraża, ale rodzina jest wstrząśnięta i wymaga opieki psychologicznej.
- Jesteśmy w szoku. To była radosna i szczęśliwa rodzina. Justyna i Jan byli bardzo towarzyscy. To straszne, co się stało - mówi Joanna Banaszewska z Komendy Rejonowej Policji Wola.
Justyna i Jan Skrętkowiczowie od siedmiu lat służyli w policji, ona w Komendzie Rejonowej na Woli, on w wydziale do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw KSP.