Był 7 lipca, 2012 rok. W jednym z mieszkań w Sosnowcu, dochodzi do małżeńskiej sprzeczki. Anna G. pakuje swoje rzeczy w walizkę i opuszcza mieszkanie. Rozgniewanemu mężowi mówi tylko, że wróci za dwa dni. Ale kobieta nie wraca ani za dwa dni, ani za pół roku. Jej mąż - policjant pracujący na co dzien w komendzie miejskiej w Sosnowcu - zaginięcie zgłasza dopiero w poniedziałek, 9 lipca. I tu zaczynają się pojawiać pierwsze znaki zapytania. Dlaczego mężczyzna zwlekał tyle czasu, ze zgłoszeniem zaginięcia swojej żony? Czy dwa dni - między 7 a 9 lipca - mógł wykorzystać na ukrycie zwłok? Jak ustalił TVN 24, komórka kobiety była włączona po jej wyjściu z mieszkania, jeszcze przez 3 godziny. Potem została wyłączona, by ponownie zacząć działać 8 lipca w okolicy dworca PKP w Katowicach. O godzinie 16 telefon zaginionej zamilkł. Te okoliczności, badane przez prokuraturę, łączą się z innym, dziwnym zachowaniem policjanta. - Nigdy nie włączył się do poszukiwań. Nie rozwiesił ani jednego jej plakatu - powiedziała matka Anny G.
Czytaj: Matka zmarłego Rafała: Policjant ZABIŁ mi DZIECKO, bo chciał mieć dowód rzeczowy
Tymczasem w sprawie pojawia się jeszcze jeden wątek. W grudniu w 2012 roku do domu Marka G. wprowadza się kobieta. - On sobie żył: wycieczki, wyjazdy, nowe zainteresowania, pasje. W swoim środowisku lansował teorię, że to on jest pokrzywdzony: porzucony, zaniedbany przez żonę, sam z dzieckiem - opowiadała matka zaginionej.
Początkowo sprawą zajmują się policjani z Będzina. Potem zaginięcie Anny G. badają funkcjonariusze z komendy wojewódzkiej w Katowicach. Kiedy ich praca nie przynosi rezultatów, do akcji wkracza jasnowidz, Krzysztof Jackowski. - Pojechaliśmy do niego te 600 kilometrów, ale ta wizyta nic nam nie dała. Od samego początku byłam do tego sceptycznie nastawiona. Pan Jackowski dał nam nadzieję, ale jego słowa się nie potwierdziły - powiedziała matka zaginionej kobiety.
Zobacz też: Starcia przed komendą policji w Legionowie po śmierci 19-latka. Rafał miał przy sobie 1 gram marihuany
Przełom w śledztwie następuje w środę, 30 września. Mąż zaginionej Anny G. usłyszał zarzut zabójstwa i trafił do aresztu na 2 miesiące. - Dowody, jakie zgromadził prokurator, pozwoliły na postawienie zarzutu zabójstwa. To są zeznania świadków i cały materiał dowodowy, który zajmuje ponad 20 tomów akt - powiedziała TVN 24 Marta Zawada–Dybek z Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Jednak ciała Anny G. do dziś nie udało się odnaleźć. - Nie wiem, czy kiedykolwiek będę mogła pochować córkę. Jeśli to rzeczywiście zrobił zięć, to tylko jego dobra wola, czy wskaże miejsce, gdzie jest ciało. Ja nie wiem, jak postąpi. Jest zupełnie innym człowiekiem, niż ten, którego znałam, kiedy przychodził tu do nas do domu, jako członek rodziny - powiedziała matka 29-latki.