Te krwawe wydarzenia rozegrały się w miniony piątek na cichej, willowej ulicy Łomnickiej w Łodzi. Daniel W. (31 l.) i jego żona Małgorzata mieszkają tam w skromnym parterowym domku. Feralnego dnia funkcjonariusz miał wolne. Najprawdopodobniej od rana raczył się alkoholem. Kiedy wieczorem jego żona wróciła z pracy, zaczął się awanturować. Robił jej wymówki, że go zdradza. A ponieważ stawał się coraz bardziej agresywny, kobieta złapała za telefon i wykonała połączenie do znajomego Jakuba F., z którym miał łączyć ją rzekomy romans. Ten, słysząc w słuchawce odgłosy kłótni, wsiadł w samochód i podjechał pod dom małżonków.
Kiedy zazdrośnik zobaczył go przez okno, stracił całkowicie panowanie nad sobą. Chwycił służbowy pistolet, 16-strzałowy Walther P99, wsadził do kieszeni zapasowy magazynek i tak uzbrojony wybiegł z domu, po czym zaczął strzelać w kierunku przybysza. Oddał aż 31 strzałów. Na szczęście nie były zbyt precyzyjne - Jakub F. został trzykrotnie trafiony w nogi, pozostałe kule uszkodziły sąsiednie domy i samochody stojące na ulicy.
Zaraz po strzelaninie na miejscu zjawili się policjanci, którzy zatrzymali swojego kolegę po fachu. Miał 2,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu. Usłyszał już zarzut usiłowania zabójstwa, a sąd aresztował go na trzy miesiące. Do winy się nie przyznał, odmówił też składania wyjaśnień. Grozi mu nawet dożywocie. Został już wydalony z policji, w której służył 11 lat.
ZOBACZ TAKŻE: Strzelanina w Łodzi. Pijany policjant oddał 31 strzałów