Cała akcja oszustów trwała zaledwie kilka godzin. W połowie stycznia do pani Elżbiety na telefon stacjonarny zadzwoniła młoda kobieta. - Nazwała mnie "ciocią", płakała, ale nie zdążyła powiedzieć, o co chodzi, bo połączenie zostało przerwane - opowiada kobieta. Po chwili kolejny telefon. - Tym razem był to mężczyzna, podał się za policjanta z biura śledczego. Powiedział, że namierzyli osobę, która podszywa się pod krewnych i okrada ludzi. Mówił, że jakaś kobieta ma już ksero mojego dowodu i zamierza podjąć moje oszczędności! - wspomina emerytka.
Zobacz też: Tragiczna śmierć w krakowskim seminarium! Policja znalazła ciało 25-letniego kleryka!
"Policjant" kazał jej natychmiast wypłacić wszystkie pieniądze z konta i przekazać je policji. - Miały pomóc zatrzymać oszustów, bo będą na nich odciski ich palców. Zgodziłam się, bo policji trzeba pomagać. Żebym czuła się bezpieczniej, podał mi swoje dane i numer legitymacji - twierdzi oszukana kobieta. Rozmówca szybko poprosił o numer telefonu komórkowego pani Elżbiety. Połączył się z nią i rozmawiał nawet w banku. - Wypłaciłam 20 tys. zł, które kazał mi schować w koszu na śmieci, odwrócić się i iść przed siebie - mówi pani Elżbieta. Fałszywy funkcjonariusz obiecał, że za 2 godziny będzie u kobiety w pieniędzmi, ale ślad po nim i oszczędnościach zaginął.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail