Sprawa porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika staje się coraz bardziej zagmatwana. Według informacji serwisu tvp.info, okoliczności przekazania w lipcu 2003 roku okupu i zabezpieczenia operacji są teraz dokładnie badane przez śledczych z gdańskiego wydziału przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej.
W kręgu podejrzeń znajdują się m.in. działania asp. Macieja L., członka specjalnej grupy poszukującej Krzysztofa Olewnika. Okazuje się, że oficer nie dosyć, że nie widział samego momentu przekazania okupu to jeszcze dotarł na miejsce co najmniej pięć minut po sprawie. Po porywaczach nie było wtedy już śladu.
Jednak to nie koniec błędów dotyczących sprawy okupu. Funkcjonariusz twierdzi, że zrezygnował z przeprowadzenia oględzin miejsca zdarzania "ze względu na nocną porę i bezpieczeństwo uprowadzonego". Co zastanawiające, dokumentację z miejsca przekazania okupu sporządzono dopiero trzy dni później. Nie wiadomo, czy zabezpieczono jakieś ślady np. odciski palców.
Z notatki, którą następnego dnia, po przekazaniu okupu, sporządził Maciej L., wynikało, że policjant nie dotarł na czas z powodu "zakłóceń i opóźnień w przekazie informacji ze strony rodziny Olewników". Co dziwniejsz,e siostra Krzysztofa Olewnika, Danuta Olewnik-Cieplińską, która przekazywała okup za brata, została przesłuchana dopiero blisko trzy tygodnie po zdarzeniu.