Awantura o Biedronkę rozpoczęła się od wizyty w sklepie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego (62 l.). Na zarzut dziennikarzy, że wybrał wyjątkowo drogi sklep, były premier rzucił hasło: "Biedronka jest dla najbiedniejszych". W odpowiedzi Donald Tusk mówił, że on i jego bliscy robią zakupy w Biedronce. Ale to nie koniec. Nazwa tego dyskontu spożywczego wielokrotnie przewijała się w rozmowach polityków, którzy komentowali słowa obecnego i byłego szefa rządu.
Przeczytaj koniecznie: HIT INTERNETU: Koszyk Kaczyńskiego to NIE reklama Biedronki
Według Polskiej Izby Handlu, żadna z polskich sieci handlowych nie mogła dotychczas liczyć na taką formę promocji i wsparcia ze strony polskich polityków. 25 marca handlowcy wystosowali do premiera protest w tej sprawie. Bez efektu. Postanowili więc interweniować jeszcze raz. "Polska Izba Handlu rozważa dalsze działania w sprawie wypowiedzi premiera Donalda Tuska z 23 marca br., reklamującej jedną z sieci handlowych ( ). Z punktu widzenia prawa oraz zasad wolnej konkurencji tego typu wypowiedzi są nie do zaakceptowania, ponieważ podważają zasadę równości podmiotów wobec prawa i dostarczają wybranym firmom przewagę konkurencyjną i reklamę całkowicie niedostępną w inny sposób" - czytamy w oświadczeniu z 1 kwietnia. Handlowcy nie wykluczają pójścia w tej sprawie do prokuratury.
- Chcemy, by polskie kupiectwo było traktowane godnie - mówi prezes Izby Waldemar Nowakowski (61 l.).
Patrz też: Kaczyńskiemu dostało się od Staniszkis za „Biedronka to sklep dla najbiedniejszych”
Co na to sieć sklepó Biedronka?
- Nie komentujemy spraw, które mają kontekst polityczny. Naszą codzienną pracą udowadniamy, że jesteśmy sklepem dla wszystkich Polaków - mówi Paweł Tymiński, rzecznik Jeronimo Martins, właściciela Biedronki.