Zdaniem ankietowanych największą dolegliwością, którą powinni zająć się politycy, jest drożyzna, na co wskazało aż 41 proc. badanych. I nie ma się co dziwić, bo podwyższona stawka podatku VAT, rosnąca inflacja, ceny mediów i benzyny skutecznie pustoszą nasze portfele. A będzie jeszcze gorzej. Kilka dni temu pisaliśmy, że na jesieni drastycznie podrożeje choćby mięso wieprzowe.
27, 1 proc. pytanych wymieniło bezrobocie, które sprawia, że co 12. Polak jest bez pracy, a młodzi ludzie i osoby po pięćdziesiątce zamiast w kraju zarobku szukają na angielskiej budowie lub w niemieckiej knajpie. Dalej znalazła się potrzeba rozbudowy sieci dróg (12 proc.) i poprawa bezpieczeństwa (9,9 proc.).
Wciąż tematy zastępcze
Jednak rzeczowej debaty o tych prawdziwych problemach Polaków próżno szukać w Sejmie. Jeśli już posłowie się zbiorą, to ich dyskusje kończą się pyskówką i wzajemnymi oskarżeniami. Jak to więc możliwe, że ciągle ich wybieramy?
- Politycy doskonale wiedzą, co przyciąga naszą uwagę i jak serwować nam tematy zastępcze. Zdają sobie sprawę, że kreowane przez nich wydarzenia i spory wzbudzają większe zainteresowanie od zagadnień merytorycznych. Niektórzy w ten sposób maskują nawet własny brak wiedzy - wyjaśnia politolog prof. Mirosław Karwat (58 l.), autor książki o perfidii świata politycznego.