Krzyż przed Pałacem Prezydenckim skutecznie podzielił Polaków. Obie strony sporu nie przebierają w słowach. - To nie stan wojenny, ale wojna - mówią tzw. obrońcy krzyża, wśród których miejsce znalazł także Leszek Bubel (53 l.), oskarżany o szerzenie antysemityzmu. W odpowiedzi padają niecenzuralne słowa osób, które w nocy z poniedziałku na wtorek manifestowały na Krakowskim Przedmieściu. - Cyrk się udał - podsumował pomysłodawca akcji Dominik Taras (22 l.), ksywa Rambo.
Nie widać nikogo, kto przerwałby ten kompromitujący teatr. Kościół umywa ręce. - To nie episkopat spowodował ten konflikt i nie episkopat go rozwiąże. Mogą to zrobić tylko prezydent i zainteresowani liderzy opozycyjnych partii - mówi w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" abp Józef Michalik. Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski podejrzewa, że za ludźmi modlącymi się pod krzyżem mogą stać dodatkowi manipulatorzy. Krytykuje też polityków PiS za chęć upolitycznienia krzyża.
Tymczasem politycy tej partii niewiele sobie z tego robią. Przeciwnie - Jarosław Kaczyński pojawił się wczoraj pod Pałacem z kwiatami. Sprawę bagatelizuje też premier. Według Tuska nic gorszącego pod Pałacem się nie dzieje. Politycy prawicy nie chcą wypić piwa, które nawarzyli. - Spór wokół krzyża jest winą polityków. Większość społeczeństwa pragnie jakiegoś rozsądnego rozwiązania, jednak niewielka grupka krzykaczy skutecznie blokuje wszelkie rozsądne inicjatywy. A kiedy wspierają ich znani posłowie, wydaje im się, że są niepokonani - mówi prof. Wawrzyniec Konarski.