Generał zastrzega, że choć jest sceptyczny wobec wszelkich spiskowych teorii, apeluje o "bardzo gruntowne" zbadanie sprawy. Jego zdaniem technik Jaka był człowiekiem odważnym, bo "mówił na temat katastrofy smoleńskiej inne rzeczy niż te, które dałyby mu święty spokój". - Mówił, to, co widział, co słyszał, myślał samodzielnie i nie stosował się do tej ogólno wojskowej zasady - „Nie wychylaj się, to będziesz miał święty spokój” - tłumaczy Polko.
Pytany o to, czy tak ważny świadek w sprawie katastrofy powinien być chroniony, przyznaje: mam nadzieję, że tak było. - Wojskowe służby specjalne w takiej sytuacji powinny otaczać go dyskretną ochroną. (...) Oczywiście, nie mówimy o takiej ochronie, że jeździ z nim BOR, ale o dyskretnej ochronie wojskowych służb specjalnych - patrzenia, co się dookoła niego dzieje. Gen. Polko dodaje, że to, czy nad Musiem czuwały służby powinno wykazać śledztwo i dodaje: - Jeżeli nie, to będę bardzo zaskoczony.
Chor. Remigiusz Muś, technik pokładowy Jaka-40 zeznając w sprawie katastrofy smoleńskiej, twierdził, że załoga Tu-154M dostała zgodę od rosyjskiej wieży na na zejście do "wysokości decyzji" 50 m, na której załoga miała zdecydować, czy wyląduje. Tymczasem według stenogramów z czarnej skrzynki tupolewa, kontrolerzy podali wysokość 100m.
Remigiusz Muś został znaleziony martwy w sobotę w piwnicy swojego bloku. Ciało odkryła jego żona. Po sekcji zwłok stwierdzono samobójstwo.