Największa gwiazda polskiego sportu
Stanisław Marusarz to postać legendarna. Skakać na nartach zaczął w wieku 10 lat. Niezwykły talent szybko dał sukcesy. Był pierwszym polskim skoczkiem w światowej czołówce. Marusarz mógł być nawet mistrzem świata, w 1938 r. w Lahti. Nie został - przez decyzję norweskiego sędziego, sprzyjającemu swemu rodakowi A. Ruudowi. Ten honorowo chciał oddać puchar za mistrzostwo rywalowi, ale Polak go nie przyjął. Marusarz odnosił też sukcesy w dwuboju i narciarstwie alpejskim. W czasie wojny działał w ruchu oporu, był kurierem AK. Kilkakrotnie udało mu się uciec z rąk wroga, uciekł z celi śmierci w Krakowie, przedostał się na Węgry, gdzie doczekał końca wojny. Węgrzy mianowali go trenerem swojej reprezentacji w skokach narciarskich. Do Polski wrócił zaraz po wojnie. Skakał aż do swoich 46 urodzin, jeszcze w 1966 roku podczas Turnieju 4 Skoczni skoczył w garniturze i krawacie. Ostatni skok oddał mając 66 lat. W czasie ponad trzydziestoletniej kariery sportowej wykonał ok.10 tys. skoków i przeleciał ponad 700 kilometrów.
Brawurowa ucieczka z Montelupich
W 1940 r. Marusarz trafił do wiezienia przy ul. Montelupich w Krakowie. Niemcy zaproponowali mu, żeby w zamian za pomoc w rozpracowaniu polskiej siatki szpiegowskiej, został trenerem ich reprezentacji skoczków narciarskich. Odmówił i dostał karę śmierci. Razem z Aleksandrem Bugajskim i czterema innymi więźniami podjęli próbę ucieczki. Nogą od taboretu wygięli kraty w celi śmierci znajdującej się na pierwszym piętrz. Jako pierwszy uciekł Bugajski, ostatni przez dziurę w kracie Marusarz. Skoczył na dziedziniec, prawdopodobnie spadł z okna głową w dół, jednak udało mu się wykonać obrót w powietrzu, który uratował mu życie. Wspiął się na trzymetrowe ogrodzenie z drutem kolczastym. Kiedy szykował do skoku na ulicę, został postrzelony. Uciekł z kulą w udzie do Zakopanego, potem na Węgry.
Narciarska mistrzyni, bohaterska kurierka
Helena Marusarzówna, rówieśnica odrodzonej Polski, siostra Stanisława, była świetną narciarką w konkurencjach alpejskich. Bardzo szybko zaczęła odnosić sukcesy, jej dorobek to siedem tytułów mistrzyni Polski. Miała też duże szanse na medal w mistrzostwach świata, w lutym 1939 r. w Zakopanem. Niestety, miesiąc przed zawodami złamała nadgarstek. Gdy wybuchła wojna, wstąpiła do konspiracji. Dzięki wielkim umiejętnościom narciarskim, doskonałej kondycji, znajomości Tatr i charakterowi idealnie nadawała się do roli kurierki. Podobno w krótkim czasie przeszła przez góry 10 razy i przeprowadziła bardzo dużo ludzi. A z powrotem przynosiła pieniądze i ulotki. Gestapo złapało ją w marcu 1940 roku. Okrutnie torturowana, nie zdradziła nikogo. Miała zaledwie 23 lata, gdy została rozstrzelana.
Piękna Helena
Marusarzówna była kobietą niezwykłej urody, którą odziedziczyła po matce, uwiecznionej na obrazie przez Józefa Mehoffera. Wysoka - 176 cm wzrostu, szczupła, o niebieskich oczach i długich do kolan blond warkoczach, które upinała w kok. W 1937 r. mając 19 lat zagrała jako dublerka Liliany Zielińskiej w filmie „Halka”, rok później była w ekipie modelek prezentujących w Warszawie stroje narciarskie na międzynarodowe zawody. Jury zachwycone urodą przyznało Helenie pierwszą nagrodę w konkursie. Pojawiała się też na zdjęciach reklamowych w prasie.
Światowa klasa polskiego mistrza
Bronisław Czech był najbardziej wszechstronnym polskim narciarzem okresu międzywojennego. Uprawiał też lekkoatletykę, tenis stołowy, pływał na kajakach. Ale największe sukcesy odnosił w skokach narciarskich, bieganiu na nartach i zjazdach. Był 24-krotnym mistrzem Polski, trzykrotnym olimpijczykiem. Wiele razy uczestniczył w narciarskich mistrzostwach świata, najlepsze wyniki odnosząc w kombinacji norweskiej. W czasie wojny działał w konspiracji jako kurier, pomagał żołnierzom przedostawać się do Węgier. Na Gestapo zadenuncjował go przedwojenny trener polskich zjazdowców, Austriak Sepp Röhrl. Dał Czechowi ultimatum - będzie trenował niemieckich juniorów, albo pójdzie do obozu. Czech odmówił, do Auschwitz trafił z pierwszym transportem polskich więźniów politycznych, 14 czerwca 1940 r. Otrzymał numer 349. Po czterech latach zmarł z wycieńczenia.
Krokusy z Auschwitz
Czech był nie tylko sportowcem, ale i artystą. Pisał wiersze, malował i rzeźbił. Sztuka była dla niego ucieczką od rzeczywistości, pracował w obozowym Lagermuseum, gdzie więźniowie artyści wykonywali prace dla esesmanów. Potajemnie tworzyli też dla siebie. Czech malował na szkle, wykonywane czarną linią kontury przedmiotów i postaci wypełniał kontrastowymi kolorami, tworząc wielobarwne, stylizowane kompozycje, głównie tatrzańskie pejzaże. Jedną z nich są ”Krokusy”. Muzeum Auschwitz-Birkenau zachowało się też kilkadziesiąt szkiców jego autorstwa.
Medaliści olimpijscy przed erą Małysza
Pierwszy medal w historii
Jako pierwszy z polskich sportowców zimowych spełnił sen o olimpijskim medalu. Stało się to w 1956 roku w Cortina d'Ampezzo. Franciszek Groń-Gąsienica zdobył brązowy medal w kombinacji klasycznej. Na skoczni przeskakiwał rywali na treningach. Ale w pierwszym skoku konkursowym zaliczył upadek i przed biegiem na 15 km zajmował 9. pozycję. Na trasie wyprzedzał konkurentów, ale 2 km przed metą wpadł w śnieg obok trasy, gdy za zjeździe przewrócił się przed nim jeden z rywali. Wstał i pognał do mety, po pierwszy medal dla Polski. Groń – Gąsienica startował w skokach i konkurencjach alpejskich.
Leciał, leciał i leciał...
Tak opisywał skok Wojciecha Fortuny na igrzyskach w Sapporo w 1972 roku słynny komentator Bohdan Tomaszewski. Początkowo nie było dla 19 -letniego skoczka miejsca w reprezentacji, chociaż był najlepszy z Polaków w Turnieju 4 Skoczni. Zdaniem działaczy brakowało mu rutyny, ale o jego start skutecznie zawalczyli dziennikarze. W pierwszym konkursie, na średniej skoczni Fortuna zajął 6. miejsce. Tydzień później, na dużej skoczni, skoczył w pierwszej serii 111 m, bijąc rekord Okurayamy. I chociaż drugi skok mu nie wyszedł, wygrał z przewagą zaledwie 0,1 pkt nad Szwajcarem Steinerem. To było pierwsze polskie „zimowe” złoto igrzysk olimpijskich. Mistrza wracającego z igrzysk na warszawskim lotnisku Okęcie witały tłumy. Kibice wierzyli, że przed utalentowanym skoczkiem lata wspaniałej kariery. Ale kolejne starty nie przynosiły sukcesów.
Dublet łyżwiarek
Igrzyska olimpijskie w amerykańskim Squaw Valley w 1960 r., były pierwszymi, na których kobiety startowały w łyżwiarstwie szybkim. I od razu polskie panczenistki wywalczyły medale na dystansie 1500 m. Elwira Seroczyńska zdobyła srebrny medal, a Helena Pilejczyk - brąz. Zapowiadał się kolejny sukces, bo Seroczyńska była wśród faworytek biegu na 1000 m. Wystartowała doskonale, ale tuż przed metą, gdy wchodziła w ostatni zakręt, łyżwą zahaczyła zlodowaciałą linię. Potknęła się i wypadła poza tor. Biegu nie ukończyła. Jej trener uważał, że winni za upadek byli organizatorzy. Obie panie były bardzo utytułowanymi zawodniczkami, rekordzistkami i mistrzyniami Polski na różnych dystansach.