Polską gospodarkę czekają ciężkie czasy

2008-10-02 4:00

Amerykański kryzys dotknie Polskę, bo nie jesteśmy samotną wyspą - uważa prof. Bogusław Grabowski

"Super Express": - Czy kryzys w Stanach Zjednoczonych ma przełożenie na Polskę?

Bogusław Grabowski: - Oczywiście, że ma. Nie jesteśmy samotną wyspą. Mamy mocne związki z gospodarką światową. Eksportujemy, importujemy, pożyczamy kapitał za granicą. Przed tym już nie ma ucieczki.

- Kto najbardziej odczuł skutki tego kryzysu?

- Jako pierwsi odczuli to ci, którzy część swoich oszczędności mieli ulokowaną na giełdzie - giełda chwiała się w rytm tego, co się działo w Stanach. Ale taki kryzys ma również głębsze konsekwencje. Jeżeli USA spotka głęboka recesja, to jej skutki dotrą i do nas, przynosząc może nie recesję, ale na pewno spowolnienie wzrostu gospodarczego.

- Jaki z tego wniosek dla Polaków?

- Musimy się liczyć z tym, że idą ciężkie czasy.

- Kogo możemy za to winić?

- Tym razem nie mamy co oskarżać naszych polityków. Winę za to ponoszą Amerykanie.

- Większość Polaków giełdę zna tylko z telewizji. Ale już konta bankowe posiada duża część naszych rodaków. Czy powinni obawiać się o swoje oszczędności?

- Moim zdaniem podstaw do takich obaw nie ma. Ale oczywiście w trudnych czasach wszystkich trzeba uczulać na to, żeby uważnie śledzili, co się mówi i pisze. Doprecyzujmy jednak ważny szczegół, który wiele osób uspokoi: O jakich depozytach mówimy? Bo jeżeli o takich, które wynoszą mniej niż 75 tys. złotych, to w ogóle nie ma co się martwić. Takim osobom nie grozi, że bank poinformuje ich o stracie pieniędzy. Czyli zdecydowana większość Polaków nie ma powodów do obaw.

- Co ma nas skłaniać do takiej pogody ducha?

- Po prostu takie depozyty są objęte ubezpieczeniem państwowym. Stąd moją radę o uważne śledzenie sytuacji w kraju kieruję do osób posiadających w bankach wyższe sumy. Jak się źle dzieje w gospodarce, to mogą się wydarzyć różne, nazwijmy to, przykre rzeczy. Jednak prawdopodobieństwo, że jakiś polski bank upadnie i w konsekwencji nie odda zdeponowanych w nim pieniędzy, jest małe. Bardzo małe.

- Czy to, że nad depozytami czuwa państwo jest rzeczywiście wystarczającym gwarantem bezpieczeństwa? Dziesięć lat temu Rosjanom przyszło się zmierzyć z wielkim kryzysem, który otarł się wręcz o bankructwo ich państwa. Podobna sytuacja miała miejsce trzy lata później w Argentynie: piękne gmachy banków w Buenos Aires były dewastowane przez rozwścieczonych ludzi, monumentalny parlament zamienił się w fortecę bronioną przez wojsko przed obywatelami...

- Polskie państwo na szczęście jest wypłacalne. Mogę tylko dodać, że jeżeli ludzie chcą, żeby państwo zawsze było wypłacalne i żeby w razie czego mogło zaproponować ratowanie banków, to niech nie głosują na polityków, którzy im opowiadają, że można dowolnie zwiększać deficyt budżetowy czy dług publiczny. Bo jeżeli państwo jest silnie zadłużone, nie jest w stanie tego wszystkiego zagwarantować. Natomiast jeżeli państwo ma dług niezbyt wysoki, jest w stanie w razie potrzeby pozytywnie interweniować.

- Jeżeli dobrze rozumiem, kredyty i polisy Polaków też są dobrze zabezpieczone?

- Z kredytami sprawa jest odwrotna - to banki mają powód się niepokoić o to, czy kredyty, których udzieliły, są bezpieczne, tzn. czy zostaną zwrócone. Ale z tym nie będzie problemów. Jeśli chodzi o polisy na życie, również można powiedzieć, że są bezpieczne. Oczywiście polisy nie mają takiego systemu gwarancji jak depozyty, ale - zdecydowanie uspokajam Czytelników "Super Expressu" - nie ma powodów do żadnej paniki.

- Nasza gospodarka nie osiągnęła jeszcze takiego poziomu jak wysoko rozwinięte gospodarki Zachodu. Czy jej, nazwijmy to, toporność jest w takich sytuacjach atutem czy odwrotnie - osłabia możliwość amortyzacji?

- Owszem, można znaleźć w tym plusy. Np. w bankach. To, że są one nieco zapóźnione, spowodowało, że nie angażowały się w różne ryzykowne operacje finansowe. To właśnie takie wysokodochodowe, ale - jak się okazało - bardzo ryzykowne transakcje spowodowały, że amerykańskie banki mają teraz problemy.

Bogusław Grabowski

Profesor ekonomii, były członek Rady Polityki Pieniężnej. Ma 49 lat

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki