Jak to możliwe, że najważniejszy urząd przechodził z rąk do rąk w tak szybkim tempie? Całe szczęście nie był to efekt zamachu stanu ani żadnego kataklizmu, tylko konsekwencja wygranych przez marszałka Sejmu wyborów prezydenckich.
Po zwycięskim boju o fotel prezydenta Bronisław Komorowski zrzekł się funkcji marszałka Sejmu, mandatu poselskiego oraz legitymacji partyjnej. Zrobił to wczoraj, chwilę po godz. 8 rano.
- Składam rezygnację z funkcji marszałka Sejmu RP. Nie ukrywam, że dla mnie to chwila wzruszająca - mówił Komorowski. - Stefan, teraz ty tu rządzisz - rzucił na koniec do Stefana Niesiołowskiego (66 l., PO), który jako najstarszy z wicemarszałków przejął obowiązki marszałkowskie i poprowadził wybór nowego szefa Sejmu.
Gdy tylko Komorowski przestał pełnić obowiązki głowy państwa, przejął je marszałek Senatu Bogdan Borusewicz. Najwyższym stanowiskiem w państwie nie cieszył się długo. Po godz. 18 miał zebrać się Sejm, żeby wybrać nowego marszałka - Grzegorza Schetynę, który do czasu zaprzysiężenia prezydenta elekta będzie pełnić obowiązki głowy państwa.