"Super Express": - Czy kryzys w Stanach Zjednoczonych będzie w jakiś sposób wpływać na sytuację w Polsce?
Witold Orłowski: - Nie ma sposobu, żeby nie miał wpływu, bo cały świat jest ze sobą powiązany. Odczujemy go natomiast znacznie słabiej niż Amerykanie czy zachodni Europejczycy. Na pewno jednak żyć będzie się trudniej niż przez ostatnie lata. Wzrost płac będzie mniejszy, bezrobocie nie będzie spadać, a może nawet trochę wzrosnąć. Ale nie obawiajmy się recesji, gospodarczego kataklizmu. Polska gospodarka jest dobrze przygotowana do tego, co się teraz dzieje na świecie.
- Dlaczego w porównaniu do krajów Zachodu wyjdziemy z tego obronną ręką?
- Dlatego, że udało nam się zakończyć transformację gospodarczą, jesteśmy krajem atrakcyjnym inwestycyjnie. Jeżeli ktoś miał wątpliwości, czy Polska powinna była wstępować do Unii Europejskiej, to teraz ma jasną odpowiedź: warto. Dzięki temu część produkcji jest przenoszona z Europy Zachodniej do Polski i odbywa się to także w czasie kryzysu. Niektóre firmy mogą nawet głębiej wejść w polski rynek, poszukując w trudnym czasie oszczędności - czyli np. zamyka się fabrykę w Niemczech, żeby otworzyć ją w Polsce. I to daje nam dodatkowy wzrost gospodarczy. Przez ostatnie trzy lata bezrobocie w dużych miastach w Polsce prawie zniknęło. Nawet gdyby miało trochę wzrosnąć, to jest zawsze bufor w postaci możliwości pracy za granicą. Nie zapominajmy też o funduszach unijnych, które oznaczają bardzo duże inwestycje, które będą przeprowadzane w Polsce niezależnie od koniunktury gospodarczej i będą z roku na rok coraz większe. To wszystko pozwoli nam utrzymać zdecydowanie wyższą dynamikę wzrostu niż w Europie Zachodniej.
- Z wymienionych przez pana plusów członkostwa w UE kraje Zachodu korzystają o wiele dłużej niż my. W związku z tym, dlaczego to właśnie nasz kraj ma w mniejszym stopniu ucierpieć w wyniku kryzysu?
- W Europie Zachodniej płace są zbliżone do siebie i są znacznie wyższe od polskich. Dlatego inwestorom - jeżeli już mają wybierać, w którym kraju Unii produkować - opłaca się to robić u nas. Hiszpania była w podobnej sytuacji co Polska, tyle że 20 lat temu. Wtedy też, mimo kryzysu w latach 80. w całej Unii, kraj ten odnotował bardzo szybki wzrost gospodarczy. Podobnie było w Irlandii. I choć rzeczywiście państwa Europy Zachodniej są w Unii dużo dłużej niż my, one korzyści odnosiły dawniej. Teraz jest czas, aby odnosiła je Polska. Gdybyśmy nie mieli komunizmu i już dawno bylibyśmy gospodarką unijną, to dziś bylibyśmy znacznie bogatsi, ale z drugiej strony bardziej odczuwalibyśmy skutki kryzysu.
- Czyli powinniśmy egoistycznie cieszyć się, że na Zachodzie trwa kryzys...
- Nie. Dla Polski byłoby oczywiście lepiej, gdyby gospodarka na Zachodzie rozwijała się szybciej. Obrazowo powiem tak: gdyby gospodarka światowa rozwijała się dobrze, my rozwijalibyśmy się w tempie 6 proc. rocznie. W momencie, gdy w gospodarce światowej zaczyna się kryzys, nasze tempo wzrostu zwolni do 3 albo 4 proc. Ale - powtarzam - przed nami perspektywa jest znacznie lepsza niż przed krajami Europy Zachodniej, które prawdopodobnie znajdą się w recesji, a my nie.
- Niektórzy straszyli, że na skutek kryzysu znikną oszczędności bankowe zwykłych Polaków...
- Swoich pieniędzy zawsze trzeba pilnować. Natomiast można śmiało powiedzieć, że ryzyko masowego bankructwa w polskim systemie bankowym, bo tylko w takim przypadku znikałyby pieniądze, jest prawie żadne. Nasze banki są bezpieczne - nie prowadziły w przeszłości żadnych głupich inwestycji, które mogłyby mieć dziś negatywny skutek. Mogą przynosić mniejsze zyski, ale przepadek oszczędności nam nie grozi. Pamiętajmy też, że nasze depozyty są do pewnej wysokości ubezpieczone przez państwo, ale gdyby niebezpieczeństwo wzrosło, rząd zawsze może zwiększyć wysokość ubezpieczenia - robi to teraz np. rząd Irlandii.
- Ale czasem państwa też bankrutują...
- Naszemu państwu bankructwo nie grozi. Czytałem we wczorajszym "Super Expressie" wywiad z profesorem Grabowskim, z którego płynie lekcja, którą pragnę powtórzyć: jeśli ekonomiści mówią, że państwo nie powinno być nadmiernie zadłużone, mają rację. Nie wolno popierać polityków, którzy dopuszczają taką możliwość. Państwo musi mieć zdrowe finanse, np. po to, żeby mieć możliwość pomocy w takich sytuacjach jak ta, która ma miejsce teraz na Zachodzie.
Witold Orłowski
Prof. ekonomii, główny doradca ekonomiczny PricewaterhouseCoopers. Ma 46 lat