"Super Express": - Norman Davies we wstępie do pana najnowszej książki "Nowa zimna wojna", traktującej o obecnych relacjach Rosji i świata Zachodu, napisał: "Przede wszystkim (Rosja) może osłabić mniejsze państwa wchodzące niegdyś w skład bloku wschodniego. Dla nich Rosja jest jak agresywny człowiek o kulach - nie stanowi żadnego zagrożenia dla zdrowego, ale bywa groźnym tyranem dla kogoś na wózku inwalidzkim". Rozumiem, że to również pana punkt widzenia?
Edward Lucas: - Jak najbardziej. Rosja ma różny stosunek do krajów, które kiedyś należały do jej strefy wpływów. Inaczej traktuje dawne republiki sowieckie, np. Ukrainę czy Gruzję, których niepodległości do dziś nie uznaje. Inaczej kraje nadbałtyckie, które należą dziś do NATO i UE, i mogą zapewne liczyć na wsparcie ze strony tych organizacji. Jeszcze inaczej Polskę. Waszym atutem jest to, że jesteście krajem o dużej powierzchni, a Rosja w pierwszej kolejności kieruje swą agresję w stronę krajów małych i słabych. Jednak i wobec was nie zachowuje się przyjaźnie. Groźby i szantaż gospodarczy pod adresem Polski - by przypomnieć choćby rosyjskie embargo na wasze mięso - są niemal stałym elementem polityki Kremla. Do tego dochodzą kwestie historyczne.
- Wielu komentatorów uważa, że trudności w porozumieniu się między światem Zachodu a Rosją wynikają z tego, że należy ona do innej cywilizacji niż europejska. Zgadza się pan z tą opinią?
- To prawda. Rosja bardzo różni się od Europy, ale przecież każdy kraj ma swoją specyfikę. Rosja, jak wiadomo, ma bardzo silne aspiracje europejskie. Gdyby jednak naprawdę chciała należeć do świata zachodniego i posługiwać się jego modelem politycznym, powinna przede wszystkim wyzbyć się dwóch cech: autorytaryzmu i terroryzmu. Panujący w Rosji autorytaryzm powoduje jej słabość wewnętrzną, a terroryzowanie przez nią sąsiadów w naturalny sposób oddala ją od Zachodu. Te elementy jednoznacznie przesądzają o tym, że Rosja nie może być strategicznym partnerem Zachodu, a także, co może niektórych zdziwi, Chin.
- Ale przecież Rosja już jest partnerem Chin. Prezydent Miedwiediew swoją pierwszą wizytę międzynarodową złożył w Pekinie.
- Z całą pewnością Rosja ma Chiny po swojej stronie. Pamiętajmy jednak, że gdy wybuchła wojna z Gruzją, Chińczycy niemal publicznie "spoliczkowali" władze na Kremlu, nie popierając ich interwencji w Osetii Południowej. Chiny dbają przede wszystkim o swoją ekonomię, a Europa jest dla nich ogromnym i stabilnym rynkiem zbytu. Dlatego też nie są zainteresowane, by poprzez ewentualne poparcie udzielone Rosji w jej gierkach ryzykować zyski czerpane ze świata zachodniego. Tak więc ze strony Chin jest to raczej partnerstwo taktyczne, a nie strategiczne.
- Jak Polska może obronić się przed Rosją i skutkami zawieranych przez nią sojuszy? Czy kluczem do naszego bezpieczeństwa są takie organizacje jak UE i NATO?
- NATO i UE niestety nie do końca spełniają wszystkie swoje zadania. Unia jest dziś zbyt podzielona, by mogła być dla was gwarantem. Wielokrotnie w kluczowych kwestiach dla światowego bezpieczeństwa zajmowała dosyć chwiejne stanowisko, pokazując tym samym, że nie jest organizacją, na której taki kraj jak Polska może polegać. Państwa członkowskie NATO też często nie mogą dojść do consensusu. Widać tu wyraźne podziały etniczne i narodowościowe. Moim zdaniem warto, byście przychylniejszym okiem spojrzeli w stronę Szwecji. Wspólnie z innymi krajami północy od dawna stara się ona łagodzić imperialne zapędy Rosji. I sądzę, iż Polska razem ze Szwecją, Danią, Norwegią, krajami bałtyckimi oraz Czechami mogłaby stworzyć silny mur blokujący rosyjską ekspansję, niezależnie od UE i NATO. Z tego, co wiem, wasz minister spraw zagranicznych Radek Sikorski jest wielkim zwolennikiem takiego rozwiązania.
- Jak ocenia pan politykę Polski wobec Rosji?
- Wydaje mi się, iż wasz obecny rząd doskonale radzi sobie w relacjach z Rosją. Niektóre kraje europejskie, np. Niemcy, twierdziły, że Polska wykazuje się irracjonalną rusofobią. Dzięki spotkaniu z ministrem Ławrowem i próbom spokojnych i racjonalnych rozmów Tusk i Sikorski pokazali jednak, że Polska chce być konstruktywnym partnerem. Smutne, że Rosja nie potrafi z tego skorzystać. To ewidentnie wina Rosji, nie Polski. Rosyjska histeria związana z tarczą antyrakietową jest zupełnie irracjonalna. Jeżeli Ameryka zechciałaby zagrozić Rosji, mogłaby to zrobić niemal z każdego zakątka świata, z lądu, z morza. Tak więc Rosja w rzeczywistości nie sprzeciwiała się systemowi antybalistycznemu, a rozwojowi relacji między Polską a Stanami Zjednoczonymi. A to, że tak ostro demonstrowała swoje obiekcje wobec tego projektu, dowodzi tylko, iż jest on potrzebny.
- Czy bliski sojusz z USA nie naraża nas na pogorszenie stosunków z Rosją?
- Sytuacja w Stanach nie jest obecnie zbyt ciekawa ze względu na panujący tam kryzys ekonomiczny. W tej chwili trudno również powiedzieć, jaki stosunek do Polski będzie miała nowa administracja amerykańska. Jedno jest pewne: USA nie są obecnie państwem, na którym można polegać czy też na którego wsparcie można liczyć w razie konfliktu czy zagrożenia. Dobrym przykładem tego jest Gruzja, która nie najlepiej wyszła na nadmiernym zaufaniu Ameryce i jej gwarancjach bezpieczeństwa.
- Jesteśmy tuż przed wyborami w USA. Który z kandydatów na prezydenta mógłby nas skuteczniej obronić przed Rosją?
- Nie sadzę, by politycy amerykańscy przejmowali się zbytnio problemami Polski. W ich kręgu zainteresowań leżą raczej takie państwa, jak Izrael, Iran czy Korea Północna. Poczekajmy jednak na wynik wyborów. Tak czy inaczej, przekonany jestem, że nowa administracja prowadzić będzie w stosunku do Rosji mniej zdecydowaną politykę.
Edward Lucas
Brytyjski dziennikarz, korespondent "The Economist", specjalista od Rosji i Europy Środkowo-Wschodniej. Nakładem wydawnictwa Rebis ukazała się właśnie jego książka "Nowa zimna wojna". Ma 46 lat