Polska nie jest poważnym partnerem dla mocarstw

2009-08-22 18:17

1 września do Gdańska przyjadą wysocy przedstawiciele państw, przez które podczas wojny ucierpieliśmy - kanclerz Niemiec i premier Rosji, a nasi dawni sojusznicy wysyłają polityków drugiego rzędu. Śmiech historii?

Marek Cichocki: - Ta sytuacja odzwierciedla stopień zainteresowania Polską na Zachodzie. Jest przykre, choć nie zaskakujące, że dla USA, dla Wielkiej Brytanii ani dla naszego strategicznego partnera w Europie - Francji - nasze problemy historyczne nie są istotne i Polska nie odgrywa ważnej roli w ich polityce.

- Jednak dla Wielkiej Brytanii i Francji wojna zaczęła się kilka dni po ataku Niemiec na Polskę...

- Dla nich ważniejsze są bitwa o Anglię i kampania francuska. Niewątpliwie jednak brakuje im gotowości do spojrzenia na wojnę także z naszego punktu widzenia. Niezapraszanie krajów z Europy Wschodniej na obchody lądowania aliantów w Normandii oznacza, że nie ma wspólnej wykładni historii tej wojny i że brakuje woli politycznej, by taka zaistniała.

- Politycznej woli brak jest również odnośnie spraw bieżących. Mija rok od podpisania umowy o budowie w Polsce tarczy antyrakietowej. Kto jest odpowiedzialny za to, że wciąż jej nie ma?

- Umowa nie zobowiązuje Amerykanów do wybudowania elementów tarczy na terenie Polski. Dostaniemy pewnie baterię patriotów, która z punktu widzenia bezpieczeństwa naszego kraju nie ma dużego znaczenia. Co więcej, ma charakter ćwiczebny, a nie bojowy i ma być u nas rotacyjnie. Wyklucza to konieczność stacjonowania żołnierzy amerykańskich w Polsce. Administracja Baracka Obamy nie jest przychylna tarczy. Z polskiej strony zabrakło wspólnej strategii między rządem a prezydentem, co osłabiło naszą pozycję w negocjacjach. Nasz błąd polega też na tym, że podchodzimy do tarczy zbyt dosłownie. Amerykanie traktują ją jak kartę przetargową w globalnej polityce bezpieczeństwa niż jak realny projekt.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki