Uszkodzone i nasiąknięte do granic możliwości wały znowu zaczęły pękać. Tysiące ludzi, którzy jeszcze nie otrząsnęli się po majowej powodzi, musiało się natychmiast ewakuować i zostawić na pastwę żywiołu to, co zdołali uratować po poprzednim kataklizmie. W całym kraju w stan najwyższej gotowości bojowej postawieni zostali żołnierze, policjanci i strażacy.
Zalane domy, odcięte od świata wsie, zniszczone drogi i potopione bydło. Dramatyczna sytuacja z majowej powodzi znów się powtarza. Z naporem wody zmagają się już województwa: śląskie, małopolskie, podkarpackie i świętokrzyskie. W lubelskim, dolnośląskim i mazowieckim trwa dramatyczna walka o uszczelnienie popękanych wałów. Choć fala jest niższa od poprzedniej, nikt tak naprawdę nie wie, ile prowizoryczne umocnienia zbudowane z worków zdołają wytrzymać. W wielu miejscach poziomy alarmowe wody zostały przekroczone nawet o 2 metry, a wały zaczęły przesiąkać i zalewać budynki, dokładnie te same, które ucierpiały w poprzedniej powodzi.
Najgorsza sytuacja jest w małopolskiej gminie Szczucin, gdzie pękł wał na Wiśle. Tam wylewająca się przez 20--metrową wyrwę w wale woda zalała pobliskie wsie. Poziom wody z minuty na minutę się podnosi. Strażacy z zalanych terenów ewakuowali blisko tysiąc osób. Katastrofalna sytuacja jest też w woj. lubelskim. W sobotę przerwany został wał w Zastowie Polanowskim, a woda znów zalała gminę Wilków, która najbardziej ucierpiała w maju. W zatapianym po raz kolejny Sandomierzu (woj. świętokrzyskie) strażacy i ochotnicy próbują uratować huty szkła. Wisła przerwała także wał w dzielnicy Koćmierzów i wdarła się do prawobrzeżnej części miasta.
Do obrony przed wielką wodą szykują się już północne rejony Mazowsza, Wielkopolska i Dolny Śląsk. Niestety, prognozy na najbliższe dni są katastrofalne. Meteorolodzy ostrzegają, że dzisiaj znowu zacznie padać. Najmocniejsze ulewy mają przejść nad południem Polski. Specjaliści nie wykluczają, że po opadach powstanie kolejna - trzecia fala wezbraniowa.
Woda zabrała nam wszystko
Rodzina państwa Mazurów ze Słupca (woj. małopolskie) przed dwoma tygodniami w dramatycznych okolicznościach została uratowana przez strażaków. Kiedy woda opadła, a oni wrócili do zalanego domu - załamali się. Podłogi, meble sprzęt agd, wszystko było do wyrzucenia. Powoli, własnymi siłami zaczęli sprzątać, osuszać ściany i liczyć straty. Ale żywioł zwów zaatakował. Po nadejściu drugiej fali powodziowej w ich małej miejscowości pękł wał. - Całe szczęście, że dwóch synów wysłałam na zieloną szkołę. Przynajmniej oni tego nie widzą - łka matka pięciorga dzieci Danuta Mazur (35 l.).
Modlimy się o koniec powodzi
W równie katastrofalnej sytuacji są sąsiedzi państwa Mazurów, rodzina Wójcików. W poprzedniej powodzi oni także stracili dorobek swojego życia. Zalane plony, traktor, potopione zwierzęta i zniszczony dom. - Będę potrzebował co najmniej kilkudziesięciu tysięcy, żeby wszystko odbudować - podliczał swoje straty Mirosław Wójcik (40 l.). Niestety teraz pan Mirosław odbudowę swojego domu będzie musiał przełożyć, bo wielka woda znów zagraża jego rodzinie. Władze gminy Szczucin zaapelowały o natychmiastową ewakuację, bo sytuacja jest znacznie groźniejsza niż dwa tygodnie temu.