"Super Express": - Według Aliny Całej Niemcy stworzyli w okupowanej Polsce warunki do mordowania Żydów, zaś Polacy z nich ochoczo korzystali.
Andrzej Paczkowski: - Ona to postawiła w bardzo skrajny sposób, dlatego trudno się z tym stwierdzeniem zgodzić. Niewątpliwe jest to, że w Polsce byli szmalcownicy, miały miejsce pogromy, rabunki. Byli tacy Polacy, którzy prześladowali Żydów, np. wykorzystywali to, że Niemcy ich wywieźli i plądrowali ich mienie. Ale byli też tacy, którzy Żydom pomagali. To, co jest bardzo ważne i na co pani doktor Cała nie zwróciła uwagi to fakt, że w okupowanej Polsce nie było zorganizowanego antysemityzmu, takiego agresywnego i ofensywnego. To były działania jednostek, różnych grup sąsiedzkich, ale nie żadnych instytucji, już nie mówiąc o państwowych, ale nawet politycznych. To odróżnia Polskę od tego, co było w Rumunii, we Francji, a nawet w Holandii, gdzie urzędnicy przygotowywali dla Niemców spisy Żydów do wywiezienia. Nie było żadnej polskiej organizacji, która by wspomagała Niemców albo nawoływała do tego, żeby ich wspomagać.
- Również wcześniejszy artykuł w "Der Spiegel" sugeruje, że Niemcy sami nie byliby w stanie dokonać wielomilionowej zbrodni na Żydach.
- Historyk powinien mówić o tym, co zbadał, natomiast fakt, jak to zostanie wykorzystane, nie zależy już jednak od niego. Istnieje niestety taka tendencja, żeby wyjąć polski przypadek z innych i traktować go jako jedyny. Mamy się bić w piersi za grzechy innych. To nie jest dyskurs oparty na prawdzie historycznej, racjonalności ani na kwestiach moralnych. Ale wyciągnięcie tej jednej sprawy jest, moim zdaniem, przeciwskuteczne, tzn. takie wypowiedzi nie sprzyjają zrozumieniu tamtych wydarzeń, tylko ugruntowują stereotypy na ich temat. Z dydaktycznego punktu widzenia to też nie jest właściwe.
- Alina Cała zaciera granicę między polskim antysemityzmem międzywojennym a ludobójczym antysemityzmem Hitlera.
- Być może, gdyby Polacy byli miłośnikami Żydów, to nie byłoby szmalcowników ani pogromów. Pewne jest natomiast, że polski antysemityzm nigdy nie miał charakteru ludobójczego. To wymyślili Niemcy i rozprzestrzenili po całej Europie, która przecież była od nich zależna.
- Cała zarzuca Polakom, że antysemityzm międzywojenny zdemobilizował ich wobec cierpienia Żydów.
- Można przyjąć takie założenie, że gdyby każdy z np. 20 milionów Polaków pomagał Żydom się ukrywać, to może by ich ukryli. Taka hipoteza jest oczywiście czysto teoretyczna, bo w praktyce jest to niemożliwe. Niemcy wymordowali też bardzo wielu Polaków, którzy nie byli bronieni przez swoich rodaków. Nie było tak, że gdy złapano generała Grota-Roweckiego, Warszawa wyszła na ulicę i protestowała. Po prostu przyjęto to do wiadomości, no bo co można było zrobić? Takie absolutyzowanie jakiejś możliwej postawy i przenoszenie wzorów tych, którzy rzeczywiście ratowali Żydów z narażeniem własnego życia, na całą dużą społeczność jest z punktu widzenia historycznego i socjologicznego nieuprawnione.
- Kolejna sprawa - polski płytki katolicyzm miał sprzyjać narastaniu antysemityzmu.
- Każde uogólnienie jest bardzo ryzykowne, a przede wszystkim błędne. W okresie międzywojennym większość polskiego Kościoła miała nastawienie nazywane dziś prawicowym, nacjonalistycznym. Niektórzy duchowni byli antysemitami, również księża pochodzenia żydowskiego. W czasie wojny polski Kościół został zmasakrowany przez okupantów. Niemcy zamordowali ponad tysiąc księży. W wielu regionach Polski nie było już polskich księży.
- Dlaczego Polskie Państwo Podziemne potępiło antysemityzm dopiero w 1943 r. i to pod wpływem Żegoty?
- PPP mogło wcześniej zwrócić uwagę na sytuację Żydów, ale z drugiej strony nic złego im nie zrobiło, nie zachęcało Polaków, by np. wydawali Żydów Niemcom. PPP nie miało też zbyt dużych możliwości.
Andrzej Paczkowski
Prof. historii, pracownik naukowy Zakładu Historii Najnowszej w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas, członek Kolegium IPN