Lukasz W. zaatakował młotkiem na przystanku w samym centrum Dąbrowy Górniczej. Zmasakrował czekającym czaszki i poderżnął gardła. Po wszystkim poszedł na policję. Kiedy okazało się, że jego ofiary żyją, oprawca był zawiedziony, że nie udało mu się ich zabić. Jak tłumaczył, chciał oczyścić Polskę z chwastów.
Jak wyznaje prokurator, student wzorował się na swoim idolu, Andersie Breiviku, który w 2011 roku zabił 77 osób i rani 33. W październiku 2014 dokonał masakry na przystanku na ul. Sobieskiego. Teraz akt oskarżenia trafił do sądu - czytamy w Fakcie.
Ludzie, którzy zostali zaatakowani nie znali wariata. - Wracałem ze skupu złomu. Czekałem na przystanku na autobus. Wtedy poczułem uderzenie w głowę. Ten wariat zadał mi kilka ciosów młotkiem. Jak oprzytomniałem, doczołgałem się do szpitala, mam złamanie kości potylicy - opowiada jeden z poszkodowanych. Drugi z przypadkowych przechodniów doznał cięższych urazów. Szaleniec poderżnął mu gardło i zadał kilka ciosów młotkiem w głowę. - Cud sprawił, że żyję - wyznaje mężczyzna.
Zobacz: Wicina. Ksiądz ZBOCZENIEC uczył dzieci seksu oralnego na butelce. Usłyszał zarzuty [WIDEO]
Jak się okazuje, Łukasz W. ma poważne problemy psychiczne i leczył się psychiatrycznie. Kiedy dokonywał masakry na przystanku w Dąbrowie, był też pod wpływem alkoholu i narkotyków - podaje Fakt. Po 4-tygodniowej obserwacji, lekarze stwierdzili że oskarżony był poczytalny. - Postawiliśmy mu zarzut usiłowania zabójstwa dwóch osób. Akt oskarżenia wysłaliśmy do sądu - mówi zastępca prokuratora generalnego w Dąbrowie Górniczej. Za podwójne usiłowanie zabójstwa grozi mu nawet dożywocie.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail