Polski doktor uratował moje serce

2008-10-30 4:20

Na drobnej buźce Bjondine Dermaku (8 l.) z Kosowa po raz pierwszy w życiu gości uśmiech. Jej dotychczas smutne oczy wreszcie przepełnia radość. Dziewczynka dzięki lekarzom z łódzkiego Centrum Zdrowia Matki Polki, którzy zoperowali jej chore serduszko, w końcu zacznie normalnie żyć.

- Niech Bóg ich błogosławi - śmieje się przez łzy Hajrije Dermaku (38 l.), mama Bjondine. Choć jeszcze niedawno nie było jej do śmiechu. Jej córeczka urodziła się z bardzo rzadką wadą serca.

- Polegała ona na tym, że w przestrzeni między prawą a lewą komorą serca jest dziura. To wiąże się z tym, że przepływ krwi przez płuca jest dużo mniejszy. Dlatego krew nie ma dostatecznej ilości tlenu, a to objawia się sinicą - wyjaśnia prof. Jacek Moll (60 l.), kardiochirurg.

Bjondine cały czas leżała w łóżku. Nie miała siły się ruszyć, nie chodziła, przestała rosnąć, a najmniejszy wysiłek sprawiał, że była bardzo sina. W każdej chwili mogła umrzeć.

Dwa lata temu żołnierze z polskiego kontyngentu stacjonującego w Kosowie postanowili pomóc dziewczynce. W swoim kraju nie mogła liczyć na pomoc lekarzy, dlatego została przetransportowana wojskowym samolotem do Centrum Zdrowia na pierwszą operację. Teraz przeszła w Łodzi drugi, decydujący zabieg. Lekarze załatali dziurę w jej serduszku i poszerzyli naczynia, którymi krew transportowana jest do płuc. Bjondine właśnie rozpoczyna nowe życie.

- Modlę się za polską służbę zdrowia. W Kosowie takie operacje są niemożliwe. Jesteście wspaniali - płacze ze szczęścia mama dziewczynki.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki