Jak informuje portal rp.pl, gen. Janusz Nosek, odwołany szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego, podpisał ją ponad dwa lata temu, po katastrofie smoleńskiej. I nie poinformował o tym ani ministra obrony narodowej, ani szefa resortu spraw wewnętrznych.
ZOBACZ: Janusz Zemke: Wojsko co roku dostaje mniej pieniędzy niż ma obiecane
Podobno dzięki tej umowie FSB mogła prowadzić szerokie i nie do końca kontrolowane działania na terenie Polski. Każdy pytany unika odpowiedzi jak ognia.
Minister obrony Narodowej, Tomasz Siemoniak również nie chciał powiedzieć wprost, czy taka umowa jest, czy jej nie ma, zasłaniając się tajemnicą.
- Te informacje mają odpowiednie klauzule zachowania tajemnicy, w związku z tym nie mogą być przedmiotem publicznego roztrząsania - powiedział w "Sygnałach dnia" Siemoniak.
MON jak i MSW też nie zgodziły się na rozmowę z "Rzeczpospolitą" na ten temat. Urzędnicy odsyłali tylko dziennikarzy do Kolegium do Spraw Służb Specjalnych.
PRZECZYTAJ TEŻ: Jak to jest być żoną szpiega
Głos w sprawie postanowił zabrać jedynie płk Krzysztof Dusza, dyrektor gabinetu szefa SKW. Nadesłał oświadczenie, gdzie zapewniał m.in., że "Wszelkie działania Służby Kontrwywiadu Wojskowego realizowane są wyłącznie w sposób zgodny z obowiązującymi przepisami prawa i w jego granicach".