Pan Jan podżyrował 700 złotych pożyczki swojej przyjaciółce. Kiedy kobieta nie była w stanie spłacić długu, zaczął on pęcznieć od gigantycznych odsetek. Dziś oboje są bez grosza, a mają jeszcze do spłaty 100 tys. zł!
Ten koszmar zaczął się niewinnie, w 2001 roku. Pani Gabriela Fandrajewska (61 l.) potrzebowała szybko gotówki. Trafiła na ogłoszenie firmy Krzysztofa J. z Bydgoszczy, która oferowała szybkie pieniądze. Potrzebowała tylko kogoś, kto da jej poręczenie. Poprosiła o pomoc pana Janka, swojego przyjaciela. Dwójka emerytów wybrała się pociągiem do Bydgoszczy, gdzie od ręki załatwili 700 zł pożyczki.
>>> Andrzej Turski: Gosia mnie rzuciła
- Nie czytaliśmy nawet umowy - przyznają nam. I to był błąd, bo ta zakładała, że za każdy dzień zwłoki dług urośnie o 7 proc.! Szybko też się okazało, że pani Gabriela nie jest w stanie spłacić małego - zdawałoby się - długu. Nie ma w tym niczego dziwnego, z raportu InfoDług wynika, że grubo ponad 2 mln Polaków zalega ze spłatami różnych zobowiązań.
I tak dług zaczął rosnąć w zastraszającym tempie. Sprawa trafiła do komornika, który od lat co miesiąc pobiera dwójce emerytów po 150-300 zł. Zabrał już 45 tys., ale do spłaty jest jeszcze prawie 120 tys.! I dług ciągle rośnie. Jak wyliczyła "Gazeta Wyborcza", codziennie o prawie 50 zł!
- Jak my mamy to spłacić? - pyta załamany pan Jan, któremu lada dzień komornik ma zlicytować mieszkanie.
Parze emerytów wsparcie obiecała dwójka prawników. Jak podała "Wyborcza", za darmo pomogą im przed sądem wykaraskać się z koszmarnej sytuacji. Tylko czy sąd zlituje się nad biednymi emerytami?