- To nieprawda, że czas goi rany. Ból wciąż jest ten sam - mówi pani Urszula. Śmierć córki opłakuje do dziś. Nie pogodziła się z losem. I ciągle wierzy, że zabójca Ewy zostanie schwytany i odpowie za zbrodnię sprzed lat. Jest przekonana, że to ktoś z miejscowych, ale uniknął sprawiedliwości, mimo że zaraz po zabójstwie za pomoc w wykryciu sprawcy policja wyznaczyła nagrodę w wysokości 150 mln starych złotych.
Ewa była spokojną, religijną nastolatką. Dobrze się uczyła, nie sprawiała rodzicom problemów. Zamiast imprezować, wolała odmawiać różaniec. W sobotę 13 maja 1995 r. około godz. 8.30 poszła na dodatkowe lekcje do szkoły przy ul. Dworcowej, ale tam nie dotarła. Wieczorem jej rodzice zawiadomili policję. W poszukiwania Ewy zaangażowali się sąsiedzi, którzy przeczesywali okoliczne pola i lasy. Po sześciu dniach ciało Ewy znaleziono na wysypisku śmieci w pobliskim Paczewie. Biegli stwierdzili, że przyczyną śmierci było uduszenie - morderca wcisnął dziewczynie do ust majtki. Wcześniej prawdopodobnie ją zgwałcił.
Pogrzeb Ewy był wielką zbiorową manifestacją bólu. Od tego czasu miejscowym zwyczajem stało się, że koleżanki Ewy biorące ślub w sierakowickim kościele kładły na jej grobie swoje ślubne wiązanki. Ale choć ostatnia z nich wyszła już za mąż, kwiaty nie znikły. Nadal ktoś je kładzie, tyle że potajemnie. - Myślę, że to może robić morderca lub osoba, która zna prawdę o śmierci Ewy - tłumaczy mama dziewczyny. - Policja zrobiła nawet zasadzkę na cmentarzu, ale nikt nie przyszedł. To mała miejscowość, ktoś mógł się zorientować, że policja organizuje taką akcję. Po pewnym czasie kwiaty znów zaczęły się pojawiać - dodaje.
Sprawcy zabójstwa wciąż szukają policjanci z zespołu przestępstw niewykrytych KWP w Gdańsku. Niewykluczone, że śledczy zdecydują się przeprowadzić badania DNA mężczyzn mieszkających w Sierakowicach.
Reportaż o tajemniczej zbrodni we wtorkowym programie Alarm w TVP1, godz. 20.15
Zobacz także: Są jak Tomasz Komenda. Wrobiono ich w morderstwa?