Pomóżcie, bo utną mi rękę!

2013-09-05 4:00

Od kilku tygodni nie może spać, z bólem ledwie radzą sobie lekarstwa. Ale najgorsza jest świadomość, że straci rękę. I to tylko dlatego, że urzędnikom nie chce się jej pomóc. Dominika Ziembińska (43 l.) z Józefosławia (woj. mazowieckie) prosi NFZ o ratunek. Ale ten nie nadchodzi. Są za to procedury, przez które lada dzień kobieta straci rękę...

Dominika Ziembińska (43 l.) powinna być odporna na wszelkie przejawy niesprawiedliwości. Widziała ją, pracując jako prokurator, a potem adwokat. Ale i tak wciąż nie może uwierzyć w to, co ją spotkało.

Dokładnie dwa lata temu obudziła się z obrzękiem nadgarstka. Jej ręka z dnia na dzień zaczęła puchnąć, a ból nie pozwalał normalnie funkcjonować. Lekarz wydał straszną diagnozę: algodystrofia. Opuchlizna rosła, zakłócała ruch krążenia. Szukając pomocy, pani Dominika trafiła do szpitala w Zabrzu. - Powiedziano mi tam, że chorobę można leczyć śpiączką ketaminową i że się tego podejmą. Kiedy myślałam, że moje cierpienie się skończy, zaczął się prawdziwy koszmar - mówi chora kobieta. - W stan śpiączki można wprowadzić tylko na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej. A na taki oddział nie można przyjmować pacjentów z innych przypadków niż nagłe, bo nie ma takiej procedury. Napisałam w czerwcu do Narodowego Funduszu Zdrowia prośbę o leczenie, ale odpisano mi, że muszą zapytać dyrekcję szpitala w Zabrzu - opowiada pacjentka. Odpowiedź miała przyjść 4 września. Oczywiście nikt się nie odezwał. - Jestem na bardzo silnych i obciążających lekach przeciwbólowych. Nie śpię od kilku tygodni, jestem wykończona - płacze pani Dominika. Rzecznik Funduszu ma na tę opieszałość bardzo dobrą odpowiedź: - Czekamy na odpowiedź ze szpitala - mówi Marek Kopczacki ze śląskiego NFZ, ale nie potrafi wyjaśnić, dlaczego to tak długo trwa. - Ta ręka jest niedokrwiona, jak tak dalej pójdzie, to ją stracę - mówi chora.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki