Był początek września. Janusz Dziadecki (28 l.) z Gliwic właśnie miał kończyć szychtę w kopalni "Wieczorek". Nagle poślizgnął się i upadł. Potężna maszyna górnicza porwała jego obie nogi, zaczęła miażdżyć. - Dosłownie "ogoliła" je do kości. Nawet na chwilę nie straciłem przytomności. Od razu czułem, że nóg nie da się uratować - opisuje górnik.
Strach po wypadku
Tak też się stało. Lekarze amputowali obie, jedną powyżej stawu kolanowego. Leżąc na szpitalnym łóżku, Janusz Dziadecki bił się z myślami. - Zastanawiałem się, co będzie ze mną i z Asią. Wcześniej mówiła, że nigdy mnie nie opuści, ale obawiałem się, że teraz, bez nóg, zostanę sam - mówi górnik. Nawet nie przyszło mi do głowy, aby go opuścić - zarzeka się Joanna. - Poznałam go na stołówce studenckiej. Od razu wiedziałam, że to ten jedyny - dodaje.
Przeczytaj koniecznie: Polskie kopalnie będą bezpieczne. Narodowe Centrum Badań i Rozwoju ogłasza konkurs
Marzenia o przyszłości
Teraz narzeczeni planują ślub. - Tworzymy już listę gości, rozglądamy się za salą - mówią zakochani. Marzeniem górnika jest zatańczyć z ukochaną na weselu. Pomóc mu mogą nowoczesne, elektroniczne protezy. W Internecie widział film, na którym wyposażony w nie człowiek podbijał futbolówkę!
- Takie protezy same się uczą, przyzwyczajają do ruchów, ale ich koszt jest bardzo wysoki. Musiałbym zebrać 185 tys. zł. Jak się uda, to będziemy tańczyć. A potem pojedziemy w poślubną podróż. Może nad morze... - śmieje się Janusz. - Poza tym mógłbym wrócić do pracy, co obiecała mi kopalnia, choć oczywiście już nie pod ziemię - dodaje.
Fundacja Rodzin Górniczych uruchomiła konto, na które można wpłacać pieniądze dla Janusza Dziadeckiego na zakup protez. Część środków przekazali koledzy górnicy, ale potrzeba o wiele więcej, żeby zrealizować jego marzenia.
Pieniądze można przesyłać na konto Fundacji Rodzin Górniczych: PKO BP SA 41 1020 2313 0000 3802 0349 5611 z dopiskiem "dla Janusza Dziadeckiego"