Tylko tyle potrzeba, by dziecko miało szansę przejść kosztowną rehabilitację. Jego rodzice chcą bowiem zapłacić za leczenie dziecka... nakrętkami. Uzbierali już tonę, ale brakuje im jeszcze 7, by Sebastianek mógł w pełni cieszyć się życiem.
Płacenie nakrętkami wydaje się szalonym pomysłem, ale Małgorzata Meller (23 l.) jest zbyt dumna, by prosić ludzi o pieniądze. A zbieranie nakrętek do napojów, które kupuje chyba każdy, jest też pożyteczne ze względu na ochronę środowisko i praktycznie nic nie kosztuje darczyńców. W specjalnym skupie za kilogram takich nakrętek można dostać złotówkę! Aby Sebastianek mógł przejść rehabilitację, potrzeba w sumie aż 8 ton nakrętek. Czyli 8 tys zł.
Dzięki temu Sebastianek odzyska równowagę i prawidłowe napięcie w nóżkach. - A to pierwszy krok do... pierwszego kroku mojego synka - mówi pani Małgorzata. Kiedy ponad trzy lata temu pani Małgosia dowiedziała się, że jest w ciąży, skakała z radości. Ale szczęście trwało tylko cztery miesiące. Rutynowa wizyta u ginekologa zamieniła się w koszmar. Diagnoza lekarska: przepuklina oponowo-rdzeniowa u dziecka zabrzmiała jak wyrok. Ale kiedy urodził się Sebastianek i otworzył swe piękne oczka, jego mama już wiedziała, że zrobi wszystko, by chłopiec wyzdrowiał.
Dlatego teraz pani Małgorzata z uporem zbiera każdą nakrętkę, żeby zanieść je potem do punktu skupu. Wesoły Sebastianek ściska w swoich rączkach nakrętki jak największy skarb. Wie, że jego mama ma cel - za zebrane nakrętki opłaci mu hydroterapię. - Zbieram nakrętki z każdej plastikowej butelki, wszystkie kolory i rodzaje - tłumaczy, a na swoim podwórku pokazuje swe "łupy". Dla sparaliżowanego od pasa w dół chłopca to szansa na normalny rozwój. - Nie stać nas na leczenie, bo pracuje tylko tata Sebastianka - mówi mama, ale zaraz szybko dodaje, że z pomocą dobrych ludzi na pewno da im się zebrać dużo nakrętek.
Każdy, kto chciałby pomóc pani Małgorzacie w zbiórce nakrętek, może się z nią skontaktować pod numerem telefonu komórkowego 0507-227-617