Martyna do domu dziecka trafiła 5 lat temu. - Rodzice pili, nie dbali o mnie, więc w końcu sąsiedzi zaalarmowali kogo trzeba - opowiada dziewczyna.
Przeczytaj koniecznie: Warszawa: Przez spółdzielnię jestem bezdomna!
I choć z początku wydawało jej się, że rozdzielenie z rodzicami to najgorsze, co mogło ją w życiu spotkać, teraz uważa, że dom dziecka wcale nie jest taki zły. - Rodzice nie zajmowali się mną, a tutaj mam jedzenie, warunki do nauki i superopiekę - opowiada Martyna.
Dziewczyna dopiero co otrząsnęła się z traumy trudnego dzieciństwa, a już martwi się, co będzie, gdy skończy szkołę średnią.
- Takie osoby jak ja powinny wrócić do swoich domów rodzinnych, ale ja nie wyobrażam sobie powrotu do miejsca, skąd mnie zabrano: w domu moich rodziców sytuacja wcale się nie zmieniła. Więc gdzie mam iść? Na bruk? - pyta nastolatka.
Choć do zakończenia szkoły średniej zostało jeszcze pół roku, dziewczyna już teraz zastanawia się, co będzie, gdy ze spakowaną walizką będzie musiała opuścić dom dziecka. - Wychowawcy mówią nam, że jeśli nie możemy wrócić do rodzinnych domów, trzeba pisać pisma o mieszkania komunalne, ale przecież na takie mieszkania czeka się bardzo długo - mówi Martyna.
Patrz też: Prezydent Bydgoszczy, Bolesław Grygorewicz ściga bezdomnego za klątwę
Zastępca burmistrza Turku Mirosław Mękarski jest dobrej myśli i uspokaja, że dziewczyna nie zostanie bez dachu na głową.
- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żeby zapewnić Martynie dach nad głową - mówi burmistrz.
Wszystkich, którzy mogliby i chcieli pomóc Martynie, prosimy o kontakt z redakcją.