14-latek tak bardzo cieszył się na ten dzień. Zawsze marzył o tym, aby samemu wybrać się kiedyś z fuzją na grubego zwierza. Chłopak był tak podniecony, że nawet nie zauważył, jak odłączył się od grupy naganiaczy. Szybko zgubił się w leśnej gęstwinie. Szukał jakoś drogi powrotnej, ale na swoje nieszczęście wszedł jednak prosto pod lufy czekającego na dzika myśliwego.
Przerażony Sebastian nagle usłyszał huk i niemal w tej samej chwili poczuł okropny ból w nodze.
- Ból był straszny - opowiada z przejęciem. - Całkowicie mnie sparaliżowało. Potem chyba padł drugi strzał, bo znów poczułem ten straszny ból. Upadłem i zacząłem krzyczeć.
Do chłopca strzelał Antoni Ł. (51 l.), myśliwy z wieloletnim doświadczeniem. W gęstych krzakach na nic jednak zdało się jego doświadczenie. - Nie mam pojęcia, jak to się mogło stać. Byłem pewny, że strzelam do dzika - próbuje się tłumaczyć strzelec.
Śrut ze strzelby myśliwego dotkliwie poranił chłopcu udo, pośladek, łopatkę i czaszkę. Na szczęście jego zdrowiu i życiu nic już nie zagraża.
51-latek natomiast usłyszał zarzuty narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia chłopca, jak również uszkodzenia jego ciała. Grozi mu nawet do trzech lat więzienia.
- Bardzo przeżywam ten wypadek - mówi myśliwy, z trudem powstrzymując się od płaczu. - Cieszę się, że chłopakowi nic się nie stało. Jak tylko trochę się psychicznie pozbieram, na pewno pójdę do niego i jego rodziców z przeprosinami.