Wejście do domu Patrycji i jej mamy Agnieszki Plazów (38 l.) wygląda, jakby przeszedł przez nie huragan. W czwartek wieczorem pani Agnieszka wyszła na zakupy. Patrycja została sama z psem. Nagle w korytarzu rozległy się strzały i krzyki. Kilku ubranych na czarno antyterrorystów przestrzeliło zamki w drzwiach, nie oszczędzili okien. Wrzucili granat hukowy. - Myślałam, że to napad - mówi wystraszona nastolatka.
Zobacz też: Włocławek: komandosi ABW uratowali rannych z wypadku!
Byku (3 l.), pies Patrycji, chciał bronić dziewczyny. Wyszczerzył kły. - Chcieli go zastrzelić, zakryłam go własnym ciałem - relacjonuje dziewczyna.
- Kiedy wracałam ze sklepu, usłyszałam strzały i krzyk mojej córki. Antyterroryści nie chcieli mnie jednak wpuścić do środka - mówi Agnieszka Plaza. Dlaczego komandosi znaleźli się u niej w domu? Pani Agnieszka dostała nakaz przeszukania. Jest wystawiony na jej adres, ale na inne nazwisko. Prokurator kazał szukać bandziora Przemysława S. w miejscu jego zamieszkania. Sęk w tym, że przestępca jest zameldowany w zupełnie innej części Gdańska. Prokuratura nawet tego nie sprawdziła. - Człowieka, którego szukają, kiedyś znałam, ale on u nas nigdy nie mieszkał, a tam, gdzie jest zameldowany, policja nawet się nie pojawiła - mówi Agnieszka Plaza. Kobieta już skontaktowała się z adwokatem i przygotowała skargę do komendanta policji. Zleciła rzeczoznawcom wycenę szkód po napadzie antyterrorystów i zapowiada, że będzie domagała się odszkodowania. Sprawę wyjaśnia prokuratura.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail