Wśród kolorowych fotografii najbardziej rzuca się w oczy ta, na której ksiądz Jerzy w zwiewnej bawełnianej koszulce z kolorowym haftem, w fantazyjnym kapeluszu pozuje w zawadiackiej pozie i z szelmowskim uśmiechem. Bo ten charyzmatyczny kaznodzieja prywatnie był bardzo pogodnym człowiekiem. - Ja tylko takim go zapamiętałem. Wuj miał ogromne poczucie humoru i często się uśmiechał, czego nie widać na innych, często pokazywanych zdjęciach.
Przeczytaj koniecznie: Ksiądz Jerzy Popiełuszko wyniesiony na ołtarze
Pokazuje się go zamyślonego, posępnego - wspomina Marek Popiełuszko, bratanek księdza. Fotografia "w kapeluszu" powstała podczas wakacji u ciotek, m.in. u Mary Kalinowski, mieszkających w Pitsburgu w Pensylwanii. Ksiądz Jerzy był wtedy w Nowym Jorku, dwa tygodnie spędził na słonecznej Florydzie.
- Ciotka opowiadała mi, że Jerzy był zachwycony. Podobało mu się. Ale ciągnęło go do Polski. Mówił, że tam potrzebują go i czekają na niego - dodaje pan Marek. Po jego powrocie do kraju wybuchły strajki w Ursusie, Hucie Warszawa i w FSO na Żeraniu.
Ksiądz coraz bardziej się angażował i coraz bardziej interesowała się nim bezpieka. Ale i w tym gorącym okresie pamiętał o bliskich. - Był bardzo rodzinnym i kochającym wujkiem. Potrafił z Warszawy przyjeżdżać na wieś nawet na kilka godzin, wypić kawę, odwiedzić najbliższych i wrócić. Zawsze też przywoził nam słodycze. Już na zawsze batoniki Twix będą mi się z nim kojarzyć - opowiada Marek Popiełuszko. Dużo zdjęć pochodzi z sierpnia 1984 roku. Pan Marek miał wtedy 14 lat i spędził z wujkiem całe dwa tygodnie. - Wałęsaliśmy się po warszawskiej Starówce, jedliśmy lody w "Bazyliszku". Wieczorami graliśmy w grę telewizyjną "Tenis".
Patrz też: Andrea Tornielli: Ks. Popiełuszko to męczennik w walce z komunizmem
Wujek mnie ogrywał - wspomina. Dwa miesiące później ksiądz Jerzy został bestialsko zamordowany. Czy przeczuwał coś, mówił o swoich obawach...? - Nie mówił o śmierci. Przynajmniej przy dzieciach. Przygotowywał nas raczej na to, że będzie aresztowany. Żartował, że jak go kiedyś posadzą, to już pewnie na ponad sto lat...
Marek Popiełuszko (40 l.)
- Był bardzo rodzinnym i kochającym wujkiem. Nigdy nie mówił przy nas o śmierci