Dla pana Krzysztofa to był istny szok. We wtorek po południu do warszawskiego schroniska dla bezdomnych, w którym mieszka, przyjechali najważniejsi ministrowie z Kancelarii Premiera! Jacek Cichocki i Igor Ostachowicz weszli do rozsypującej się rudery i oglądali maleńki, lecz bardzo schludny lokal, w którym gnieździ się piątka malutkich dzieci i ich rodzice. Urzędnicy dokładnie oglądali każde pomieszczenie. Przez 40 minut słuchali, jak pan Krzysztof opowiadał o swojej dramatycznej sytuacji. - Nam najbardziej potrzebna jest pomoc żywnościowa, bo ciągle jej brakuje - mówił załamany ojciec.
>>> Wstrząsający list do Tuska
- Bylibyśmy bardzo wdzięczni, gdyby ktoś nam pomógł w znalezieniu mieszkania socjalnego, ponieważ ten budynek grozi zawaleniem. Boimy się o zdrowie naszych dzieci! Chcemy, by miały lepsze życie niż my - kontynuował ze łzami w oczach Krzysztof Stachowiak. Na twarzach polityków widać było olbrzymie przerażenie! - Proszę nam dać tydzień na to, byśmy się zastanowili, jak możemy pomóc. Chcemy, aby ta pomoc była poważna i długofalowa, a nie jednorazowa polegająca na tym, że damy tylko paczki i znikniemy - obiecywał Jacek Cichocki. Według naszych informacji współpracownicy premiera chcą znaleźć mieszkanie socjalne, do którego przeniosą całą rodzinę.
Tragedię tej rodziny opisywaliśmy wczoraj. W kwietniu Krzysztof Stachowiak spadł z dachu i połamał kręgosłup. W szpitalu założyli mu 18 śrub. Od tego czasu nie może znaleźć pracy!
- Moja żona też nie pracuje. Utrzymujemy się z zapomogi na dzieci, która wynosi zaledwie 600 zł miesięcznie – mówił nam. Mieszkają w schronisku dla bezdomnych w Warszawie. Pan Krzysztof jest jego kierownikiem.
Kiedy usłyszał, że w Dniu Dziecka premier organizuje wielką imprezę w KPRM, postanowił pójść z dziećmi i błagać o litość. – Tylko to mi pozostało! Muszę walczyć o przyszłość moich dzieci – mówił. Jak widać na zdjęciu, udało mu się dotrzeć prawie do premiera. Nie zdołał jednak porozmawiać z szefem rządu. Urzędnicy Tuska zapewnili go, że pomogą.