Polacy nie ufają populistom i demagogom

2009-03-28 6:00

Publicystka „Gazety Wyborczej” Ewa Milewicz polemizuje z tezą Stanisława Kluzy, że kryzys wzmacnia populizmy.

"Super Express": - We wczorajszym "Super Expressie" Stanisław Kluza przestrzegał, że kryzys ekonomiczny może wynieść do władzy siły populistyczne. Jak pani ocenia możliwość realizacji takiego scenariusza w Polsce?

Ewa Milewicz: - Populiści zawsze mogą dojść do władzy, nie uzależniałabym tego od kryzysu. Zresztą na razie ów kryzys tylko nas musnął skrzydłami.

- W tym względzie podobno wszystko jeszcze przed nami. Niestety...

- Po okresie PRL-u demokracja jest dla nas nowym doświadczeniem. Ale obserwując polityczne wybory naszych obywateli, to - poza epizodem ze Stanem Tymińskim w drugiej turze wyścigu o prezydenturę - wyraźnie widać, że populistyczne hasła nie mają wzięcia. Ktoś powie: a LPR i Samoobrona jako przystawki PiS? Owszem, udało im się dojść do władzy, ale bynajmniej nie dzięki liczbie głosów oddanych na te partie, ale dzięki przygarnięciu przez PiS. Potem tak rządzili, że dziś są ugrupowaniami marginalnymi. Populizm był obecny również w kampanii wyborczej PiS - tej, która wyniosła go do władzy - jednak na ministra finansów wzięto Zytę Gilowską, która należy do obozu liberalnego. Pojawił się również na chwilę Stanisław Kluza - a w żadnej mierze nie jest on populistą. Jak widzimy, w gospodarce nie mogli sobie pozwolić na populizm. Używała sobie za to ta partia w sferze zawłaszczania państwa, w walce z różnymi grupami społecznymi i zawodowymi - jak inteligencja czy dziennikarze - i w agresywnej polityce zagranicznej. I okazało się, że to jest nie do przyjęcia dla większości Polaków, co udowodniły następne wybory.

- Co tak zaimpregnowało umysły Polaków przed populizmem?

- Polacy nie mają rozpasanych potrzeb konsumpcyjnych, gdyż nie zdążyliśmy ich nabyć. Czego nie da się powiedzieć o zachodnich społeczeństwach, dla których przesiadka z samochodu do autobusu, rezygnacja z obiadów w restauracjach i wakacji w tropikach stanowi poważne wyzwanie. U nas najpierw był PRL ze swoją urawniłowką, a później kłopoty gospodarcze w latach budowania kapitalizmu. Bezrobocie dochodziło do 20 proc., ale przecież było też rozłożone nierównomiernie - były regiony, gdzie sięgało kosmicznego poziomu. Mimo to Polacy nie szukali ratunku w pomysłach populistów. Gdyby więc kryzys ekonomiczny miał jednak ciężko doświadczyć nasz kraj, nie widzę podstaw do tego, aby sądzić, że dopuścimy do głosu populistów i demagogów.

- Bo biednemu zawsze wiatr w oczy...

- Nie wydaje mi się, aby chodziło o apatię. Raczej o zdrowy rozsądek - Polacy nie wierzą populistom.

 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają