- Poród przyjął mój narzeczony, a potem synkiem zaopiekowała się motornicza - opisuje Paulina Kacperska (25 l.) spod Poznania, świeżo upieczona mama. A że okazało się, że motornicza z wykształcenia jest. położną, wszystko odbyło się bardzo profesjonalnie.
Takiego porodu nikt się nie spodziewał. Pani Paulina w nocy nagle poczuła ból. Do wyznaczonego przez lekarza terminu brakowało jeszcze dwóch tygodni, ale intuicja podpowiadała kobiecie: to już! - Od razu ruszyliśmy do Poznania - mówi kobieta. Niestety, zatrzymał ich zamknięty przejazd kolejowy. A przyszła mama już czuła, że za chwileczkę urodzi.
- Kazałam narzeczonemu się zatrzymać na przystanku i dzwonić po pogotowie - mówi. Wtedy poczuła, że Fabianek dosłownie za chwilę będzie z nimi. - To wszystko działo się naprawdę szybko - opowiada Krzysztof Kierończyk (25 l.), tata Fabiana.
Gdy maluch przychodził na świat, samochodem, z którego dobiegał płacz, zainteresowała się dyspozytorka z zajezdni tramwajowej. - Od razu pobiegłyśmy zobaczyć, czy nie potrzebują pomocy - mówi Dorota Kaczmarek, motornicza, która akurat zaczynała swoją zmianę. Pani Dorota od ponad 10 lat pracuje w MPK, ale z wykształcenia jest. położną. Sznurkiem od parasola kobieta postanowiła podwiązać pępowinę. - Okryliśmy też maluszka kocykiem - opowiada pani Dorota.
W szpitalu okazało się, że Fabianek jest cały i zdrowy. - Chłopiec przyjechał do nas w bardzo dobrym stanie. Nie był nawet wychłodzony - zachwala prof. Janusz Gadzinowski z Ginekologiczno-Położniczego Szpitala Klinicznego w Poznaniu.
ZOBACZ: Kobieta urodziła na przystanku w Poznaniu. Pomogła jej motornicza